Wiadomość, że bp Grzegorz Ryś został mianowany arcybiskupem w Łodzi, przyjąłem z radością, która jednak miesza się ze z smutkiem.
Z jednej strony bardzo się cieszę, że wielorakie talenty intelektualne i duszpasterskie, jakie ma nowy metropolita łódzki, będą jeszcze bardziej służyć Kościołowi w Polsce, jednak pomimo to pojawia się nuta smutku, że nie będzie go już w Krakowie, gdzie dał się poznać jako nietuzinkowy pasterz, potrafiący pociągnąć do Chrystusa wiele środowisk, a zwłaszcza młodzież.
Na naszego wybitnego kolegę z seminarium (rocznik święceń 1988) patrzę nieco inaczej niż dziennikarze z "prawej i lewej strony". Moim zdaniem, bp Ryś nie należy do tzw. Kościoła otwartego, jak chciałyby go zawłaszczyć pewne środowiska - on należy do Kościoła Chrystusowego. A jeśli jest on na kogokolwiek i cokolwiek otwarty, to z całą pewnością jest to Chrystus i Jego Ewangelia. Więc niech "katolicy otwarci" w Łodzi nie cieszą się, że będzie to tylko i wyłącznie ich pasterz, zaś "katolicy tradycyjni" niech nie obawiają się, że będą gorzej traktowani. Jestem przekonany, że nowy pasterz Kościoła łódzkiego będzie z pasterską, gorliwą miłością prowadził i jednych, i drugich do Chrystusa. I będzie chciał, aby tylko On wzrastał.