Przynajmniej w sercach. Niedzielny wieczór w kościele św. Katarzyny upłynął na dziękczynnej modlitwie wobec Stwórcy.
- Ten, który nas stworzył, dał i podtrzymuje nasze życie, do końca nas ukochał, nigdy nas nie porzuci, przebacza, okazuje łaskę, jest godzien przyjąć od nas chwałę, cześć i pokłon - mówił muzyk Szymon Polański, jeden z inicjatorów uwielbienia. - Wtedy, gdy my przestajemy patrzeć tylko na siebie i patrzymy na Niego, nasze życie się zmienia. To podczas uwielbienia dzieją się cuda! - podkreślił.
Mieszkańcom w modlitwie i śpiewie towarzyszył jezuita Sebastian Masłowski. Zakonnik pochodzi ze stolicy Podhala. Kapłan na zakończenie uwielbienia pobłogosławił wszystkich monstrancją z Najświętszym Sakramentem.
Kiedy uczestnicy uwielbienia opuścili kościół, przeszli do jednej z parafialnych salek i tam dużo rozmawiali, popijali herbatę. Niektórzy śmiali się, że po uwielbieniu Stwórcy od razu robi się cieplej, przynajmniej w sercu!