Nie zabieram głosu w imieniu miliona ludzi, gdyż nie mam do tego prawa, jednak w obronie kilkuset moich parafian staję murem przeciwko tym, którzy oskarżają ich o popełnienie duchowego zła.
Ze zdziwieniem i niedowierzaniem, mieszającym się z coraz większym smutkiem, przeczytałem dziś, że to, co działo się w Polsce 7 października, było budowaniem duchowych murów przeciwko uchodźcom i reszcie Europy. Chodzi o modlitwę miliona ludzi w ramach inicjatywy Różaniec do Granic.
Ta niesprawiedliwa ocena pojawiła się 13 października w internetowym wydaniu tygodnika "Famiglia Cristiana", gdzie opublikowano rozmowę z byłym sekretarzem Episkopatu Polski bp. Tadeuszem Pieronkiem. Polski hierarcha w rozmowie z Alberto Bobbio, redaktorem naczelnym tygodnika, powiedział m.in., że wszyscy Polacy, którzy uczestniczyli w tym Różańcu, są przeciwko myśleniu i nauczaniu papieża Franciszka.
Dziwnie się poczułem, czytając takie słowa bp. Pieronka. Odebrałem je jak uderzenie w policzek. Tym bardziej że gorąco zachęcałem moich parafian, którzy nie wybierali się na granice Polski, do wzięcia udziału w nabożeństwie różańcowym w naszym kościele. Zapowiadałem dwa tygodnie wcześniej, że rozpocznie się ono o godzinie 14, czyli o tej samej porze, gdy naszą ojczyznę zacznie otaczać żarliwa modlitwa setek tysięcy wiernych - także moich parafian. Przyznam szczerze, że do ostatniej chwili nie byłem pewien, ile osób przyjdzie do kościoła. Było też wiadomo, że będziemy odmawiać wszystkie cztery części Różańca wraz z rozważaniami.
Obawa, że przyjdzie garstka najpobożniejszych, była nieuzasadniona. Do świątyni na Piaskach Nowych przyszło ponad 700 osób, świadomych tego, że tym razem nabożeństwo może potrwać co najmniej dwie godziny. Ci, którzy przyszli, mieli poczucie, że uczestniczą w wielkim duchowym wydarzeniu. To przeświadczenie, jak mi później powiedziało kilka osób, wzmacniały intencje, w jakich się modliliśmy. A te były zgodnie z wytycznymi Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Konferencji Episkopatu Polski, które otrzymała każda parafia w postaci specjalnych pomocy dla duszpasterzy i animatorów. Próżno szukać tam wezwań do wojen krzyżowych czy nienawiści do uchodźców. Zamiast tego była żarliwa i pełna wiary modlitwa tych, którzy są przekonani, że Różaniec może być ratunkiem dla świata.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Jak można w tym widzieć jakieś zło? Czy modlitwa o "błogosławieństwo dla rodzin, o miłość małżonków, rodziców i dzieci" nie jest zgodna z Ewangelią? A tak modliliśmy się w części radosnej Różańca. Czy modlitwa o "pokój, zgodę, wzajemny szacunek i współpracę oraz o nawrócenie tych, którzy powodują konflikty i rozniecają wojny", to naprawdę coś złego? To była intencja tajemnic światła. A czy modlenie się za "wszystkich chorych, bezdomnych, bezrobotnych, samotnych, smutnych, skrzywdzonych, zagubionych, uchodźców i wszystkich potrzebujących" to coś niestosownego, czego powinniśmy się wstydzić? Taka była intencja części bolesnej Różańca. A czy prośba o to, "by wszyscy wierzący umiłowali modlitwę różańcową, a szczególnie ci, którzy należą do naszego narodu", to budowanie murów?
Moi parafianie modlili się według tych intencji. Kto uważa, że całe wydarzenie modlitewne było demonstracyjnym negowaniem nauczania papieża Franciszka, jest, delikatnie mówiąc, niedoinformowany i mija się z faktami. Nie jest prawdą, że wszyscy Polacy, którzy uczestniczyli w tym Różańcu, są przeciwko myśleniu i nauczaniu papieża Franciszka (co byłoby złem). Parafianie z Piasków Nowych nie są na pewno. Chcą natomiast wypełniać orędzie Matki Bożej z Fatimy, która wzywa do odmawiania Różańca. Dlatego bronię ich przed niesprawiedliwymi oskarżeniami. Tym bardziej jeśli są one wypowiadane przez kogoś, kto powinien rozumieć wartość i sens modlitwy różańcowej.