Na Białych Morzach odprawił on Mszę św. z okazji 39. rocznicy wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża i 1. rocznicy konsekracji krakowskiego sanktuarium św. Jana Pawła II. W homilii zwrócił uwagę, że kult papieża po jego śmierci szerzył się spontanicznie i nie mogło zabraknąć w nim Krakowa. - Zrodziła się idea stworzenia Centrum Jana Pawła II "Nie lękajcie się!", którego centralną, istotną część stanowi sanktuarium. Na naszych oczach wyrosła świątynia, ozdobiona pięknymi mozaikami, do której przybywa wzrastająca z roku na rok rzesza pielgrzymów - zaznaczył kardynał.

Dodał, że oprócz kościołów wierzący powinni dbać o swoje serca, które również są świątynią Ducha. - Bóg przejmuje w posiadanie wznoszone przez nas świątynie, ale przede wszystkim pragnie mieszkać w sanktuarium sumienia i serca każdego człowieka, którego stworzył na swój obraz i podobieństwo - wyjaśniał emerytowany metropolita krakowski. - Powinniśmy więc otwierać Bogu na oścież drzwi naszych serc i naszych sumień, naszych rodzin, wspólnot i środowisk, aby On był obecny we wszystkich naszych sprawach. Powinniśmy budować wszystko na Bogu.

Podziękował wszystkim, którzy przyczynili się do powstania sanktuarium na Białych Morzach i dalej się nim opiekują oraz wezwał zebranych, by inspirowali się nauczaniem św. Jana Pawła II. - Naśladujmy jego postawę całkowitego oddania się sprawie Boga na ziemi, jego zawierzenia wszystkiego Matce Bożej, jego umiłowania człowieka, jego służbę Kościołowi i światu - zakończył kard. Dziwisz.

Po Mszy św. wspólnie z abp. Wacławem Depą oraz bp. Janem Szkodoniem kard. Dziwisz poświęcił popiersie Jana Pawła II, które podczas 135. Najwyższej Konwencji w St. Louis przekazał mu Najwyższy Rycerz Carl Anderson ze wspólnoty Rycerzy Kolumba.

"Niech ten dar od Rycerzy Kolumba potwierdzi również nasze zobowiązania do przyszłej współpracy i przyjaźni między naszymi dwiema instytucjami, których wspólną misją jest szerzenie nabożeństwa do św. Jana Pawła II i przekazanie przyszłym pokoleniom ponadczasowego nauczania, jakie głosił i jakim żył" - napisał w liście C. Anderson.