Najnowsze krakowskie przedstawienie dzieła operowego Vincenza Belliniego jest w ogóle jednym z najlepszych spośród wszystkich oper, jakie wystawiono w ostatnich latach w Krakowie.
Panujący obecnie teatrach operowych na świecie dyktat reżyserów i scenografów, usuwający w cień muzykę i kunszt wokalny, owocuje setkami dziwacznych inscenizacji. Znaczne zmiany w prezentowanych dziełach, dokonywane są bez ładu, składu i sensu tak, że aby w pełni odczuć piękno śpiewu, trzeba zamknąć oczy na dziwactwa i oddać się tylko słuchaniu. Przy krakowskiej "Normie" można mieć na szczęście otwarte oczy.
Spektakl został bowiem przygotowany bardzo czytelnie. Zapowiadał to już wcześniej Laco Adamik, reżyser przedstawienia. - Zrobiłem przy "Normie" eksperyment, bo dzisiaj za eksperyment uważa się to, że robi się inscenizację w duchu tego, jak napisali kompozytorzy i libreciści, nie przerabiając tak, że w rezultacie powstaje niemal wyłącznie dzieło reżysera - powiedział L. Adamik. Nie jest udziwniona również scenografia Barbary Kędzierskiej, kostiumy projektu Marii Balcerek zaś jedynie w niewielkim stopniu.
Najważniejsze jednak, że patrząc na scenę, nie trzeba było z kolei zamykać uszu, bo śpiew, który stamtąd dochodził, był naprawdę piękny, unoszący słuchacza, oddający istotę Belliniowskiego belcanta. Sopranistka Katarzyna Oleś-Blacha jako kapłanka Norma doskonale radziła sobie z efektownymi, lecz niełatwymi technicznie do wykonania fragmentami swojej partii, łącząc przy tym kunszt wokalny ze świetnym aktorskim przedstawieniem dramatyzmu kreowanej roli. Przyjemnie było również słuchać partnerującego jej na scenie tenora Arnolda Rutkowskiego w roli wodza rzymskiego Pollionego. Był pełnokrwisty aktorsko, z dobrze postawionym głosem i wyrazistą dykcją, nie jakąś tenorową "ciapą". Śpiew mezzosopranistki Moniki Korybalskiej w partii kapłanki Adalgisy świadczył z kolei, że rozwój wokalny tej artystki występującej już nieraz na scenie Opery Krakowskiej się nie zatrzymał. W duecie "Mira, o Norma" z II aktu śpiewała z wielką swobodą, nie forsując głosu, umiejętnie podkreślając muzyczne ozdobniki.
Śpiewakom umiejętnie towarzyszyła orkiestra pod batutą Tomasza Tokarczyka. - Oni rządzą na scenie. Orkiestra z dyrygentem jest tu jedynie dodatkiem - powiedział T. Tokarczyk.
Takiej "Normy" chce się zaiste słuchać z szeroko otwartymi oczyma. Szkoda tylko, że względy kalendarza repertuarowego spowodowały, iż osoby zachęcone dobrą opinią o tym wykonaniu będą mogły obejrzeć kolejne przedstawienia dopiero w marcu przyszłego roku.
Opera Krakowska, Vincenzo Bellini "Norma". Kierownictwo muzyczne - Tomasz Tokarczyk, reżyseria - Laco Adamik, scenografia - Barbara Kędzierska, kostiumy - Maria Balcerek. Premiera - 27 października 2017 r.