O Bożym miłosierdziu nie mówiło się jeszcze tak wiele, gdy zawierzyła mu się 11-letnia wówczas Stanisława Szczepaniak. Teraz Miłosiernemu powierza – przez wstawiennictwo Maryi – rozbudowę Środowiskowego Domu Samopomocy dla osób niepełnosprawnych intelektualnie i chorych psychicznie w Skawinie, którym kieruje od 12 lat.
Jak przekonuje, to nie ona wybrała dla siebie to miejsce pracy, ale przyprowadziła ją tu ręka Boga. – Jestem przekonana, że to On chciał, by w małej Skawinie, w cieniu wielkiego kościoła Świętych Apostołów Judy i Tadeusza, powstał dom, w którym dzieją się rzeczy nadzwyczajne – mówi i dodaje, że każdego dnia obserwuje, jak niepełnosprawni zmieniają serca ludzi pracujących w środowiskowym domu samopomocy, przychodzących tu gości i tych, których jej podopieczni spotykają przy różnych okazjach. – Ich słabość jest siłą, której potrzebuje świat – przekonuje pani Stanisława. Współczesny człowiek często nie ma czasu, by spojrzeć komuś w oczy, a niepełnosprawni są szczerzy do bólu i nie boją się bliskości, dają mnóstwo ciepła i przyjaźni. – W ten sposób ratują nas przed skamieniałością serca i uczą wrażliwości, także mnie. Bo jak inaczej nazwać to, że cieszę się, gdy mogę się schylić, żeby zasznurować Zbyszkowi buty? Sam nie da rady tego zrobić – opowiada.
Subskrybuj i ciesz się nieograniczonym dostępem do wszystkich treści