Była wzorem codziennej pracy przejdź do galerii

Pierwsze spotkanie Wolontariatu Misyjnego Salvator po śmierci Heleny Kmieć - w lutym 2017 roku w Krakowie - było największym w historii tej organizacji.

- Czuliśmy ból, ale to nie była rozpacz - mówi ks. Mirosław Stanek, salwatorianin, dyrektor WMS. To w ramach tej organizacji Helena Kmieć wyjechała do Boliwii, by w Cochabambie pomagać w pracy dziećmi.

Jak opowiada ks. Stanek, w pierwszych godzinach po usłyszeniu wiadomości o zamordowaniu wolontariuszki pojawiła się myśl - także wśród przełożonych zgromadzenia - by na jakiś czas zawiesić działanie wolontariatu.

- Zaraz jednak pojawiła się reakcja wolontariuszy, którzy mówili, że nie wolno nam czegoś takiego zrobić. Wręcz przeciwnie - trzeba to dzieło kontynuować i rozwijać, bo tego chciałaby Helena - mówi ks. Mirosław Stanek.

Wspomina, że tę atmosferę - bólu, ale połączonego z silną motywacją do działania - było widać podczas spotkania wolontariuszy z całej Polski, które miesiąc po śmierci Heleny, w lutym 2017 roku, odbyło się w Krakowie. - To było nasze największe spotkanie w historii. Przyjechało ok. 130 osób - mówi ks. Mirosław.

- Helena była osobą bardzo skromną, nie narzucała się swoją osobowością, a z drugiej strony w jakiś sposób zawsze była w centrum. Jest na pewno wzorem takiej codziennej pracy, która może nie jest widoczna na co dzień, ale jest bardzo ważna dla wolontariatu - wspomina ks. M. Stanek. - Przy każdym spotkaniu z nią można było się spodziewać jakiegoś dobra, tak po ludzku - życzliwości, dobrej atmosfery - dodaje.

Być może dlatego historia Heleny Kmieć - choć tragiczna - nie odstrasza potencjalnych wolontariuszy. Wręcz przeciwnie, działa jak świadectwo tego, że warto się zaangażować i wyjechać na misje. - Przychodziło i przychodzi wiele nowych osób, a część tych, którzy kiedyś zrezygnowali wraca - mówi ks. Mirosław Stanek.

Salwatoriański wolontariat umożliwia wyjazdy zarówno do krajów europejskich (i to zwykle od nich zaczynają swoją przygodę wolontariusze), jak i do Afryki czy Azji. Wyjazdy mają też różną długość - od dwutygodniowych, aż po pobyty półroczne czy roczne. Jak mówi ks. Stanek, to propozycja przede wszystkim dla tych, którzy chcą zrobić coś dobrego, podzielić się swoją wiarą i są wytrwali.

- To jest także przygoda. Pomagając można dotknąć kultury innych krajów, rzeczywistości, której nie da się doświadczyć wyjeżdżając z biurem podróży i śpiąc w hotelu. To trudne, ale warto w ten sposób poznawać świat - podkreśla prezes WMS.

Szczegółowe informacje o tym, jak działa Wolontariat Misyjny Salvator i jak zostać wolontariuszem można znaleźć na stronie internetowej wms.sds.pl oraz na facebookowym profilu "Wolontariat Misyjny Salvator - fanpage".

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..