28 stycznia 2006 r. zawalił się dach hali Międzynarodowych Targów Katowickich, w której odbywała się wystawa gołębi pocztowych.
Zginęło wówczas 66 osób, a 170 zostało rannych. Wśród zmarłych była trójka mieszkańców archidiecezji krakowskiej: 23-letnia Kamila Bartkiewicz z Rudnika koło Sułkowic, bardzo zdolna piłkarka ręczna klubu Gościbia Sułkowice, 29-letni Janusz Sieprawski z Bachowic i 49-letni Tomasz Mazurkiewicz z Wadowic, prezes spytkowickiej firmy Hima, produkującej m.in. pasze dla zwierząt.
Z naszej archidiecezji pochodziło także siedem osób, które zostały ciężko ranne. Wśród nich był krakowianin Zbigniew Wełmiński, mieszkający obecnie w okolicach Dobczyc. Był ostatnią żywą osobą, wyciągniętą spod gruzów i zwałów śniegu po niemal sześciu godzinach akcji ratunkowej prowadzonej przy kilkunastostopniowym mrozie. - Gdybym stał, spadające kawały blachy, gruzu i metalowych belek by mnie zmiażdżyły. Leżąc, znalazłem się w płaskiej niszy, wysokiej mniej więcej na 20-30 cm. Byłem przygwożdżony przez metalową sztabę. Nade mną zaś były jakieś fragmenty blachy, gruzu, które opierały się na zwałach śniegu. Było ciemno, bardzo zimno. Czułem się jak w trumnie. Pogodziłem się z tym, że umieram - wspominał 2 lata temu Z. Wełmiński w rozmowie z krakowskim GN.
Przeżył mimo wyrwanej ze stawu nogi, urazu kręgosłupa i głowy. Na trwałe stracił jednak zdrowie i w pamięci ma wciąż dramatyczne wydarzenia sprzed lat.
Czytaj także: