Swoją wizytę w Tatrach zaczynają od Mszy św. odprawianej w najwyższym możliwym punkcie w Polsce. „Święta góra” narciarzy jest dla nich miejscem szczególnym.
Pierwsze spotkanie na Kasprowym miało formę symbolicznego pożegnania z „babcią”, jak niektórzy nazywali dawne wagoniki kolejki wiozącej turystów na szczyt. Już wtedy głównym punktem programu była Msza św., sprawowana przy obserwatorium meteorologicznym. – Niewielu miało szczęście zjechać w maju 2007 r. ostatnim kursem z Kasprowego Wierchu i w Kuźnicach pożegnać szampanem przechodzącą do historii starą kolejkę – wspomina Apoloniusz Rajwa, dziennikarz, ratownik i przewodnik górski, stały bywalec spotkań „Nasz Kasprowy”, które zapoczątkował krakowski przedsiębiorca i sportowiec Rafał Sonik. Kolejkę szybko zmodernizowano i już w połowie stycznia 2008 roku na trasę wyruszyły nowe, większe i wygodniejsze wagoniki. Zaczęło się wtedy jej drugie życie, do którego starsze pokolenie, pamiętające ubiegły wiek, powoli się przyzwyczaja. – Zaraz potem zrodził się pomysł, by co roku pod koniec sezonu zimowego organizować spotkania przyjaciół tej narciarskiej góry, połączone z Mszą św., i tak się też stało. Tylko w jednym roku spotkania nie było, dlatego tegoroczne było dopiero dziesiąte – wylicza A. Rajwa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.