- Ufność i nadzieja złożona w Bogu nie pozwoliły mu zamknąć się w sobie - mówił o o. Pio kard. Stanisław Dziwisz.
Jednym z siedmiu głównych, krajowych wydarzeń Roku Jubileuszu Ojca Pio było XVI Czuwanie z Ojcem Pio, które odbyło się w nocy z 16 na 17 czerwca w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. W 2018 roku mija 50 lat od śmierci włoskiego kapucyna i 100 lat od otrzymania przez niego stygmatów.
- Miłosierdzie nie jest może najkrótszą, ale najpewniejsza drogą do świętości - mówił ks. Franciszek Ślusarczyk, rektor krakowskiego sanktuarium, witając uczestników czuwania. Dodał, że "dobrze przeżywane miłosierdzie kształtuje nasze serca w duchu prawdy, miłosierdzia i przebaczenia sobie nawzajem".
Przypomniał także, że o. Pio był "świadkiem szczególnego miłosierdzia w konfesjonale".
Na czuwaniu, którego motywem przewodnim były "Stygmaty św. Ojca Pio", zgromadziło się kilka tysięcy osób - m.in. członków grup modlitewnych, którym patronuje święty franciszkanin. Uczestnicy modlili się przy relikwiach św. o. Pio - rękawiczce, którą zakrywał on stygmaty oraz jego bandażu, którym opatrywał ranę na boku.
Jedną z konferencji w czasie czuwania wygłosił pochodzący z prowincji Foggia (tej samej, do której należał o. Pio) br. Antonio Belpiede OFMCap. Mówił on o młodości i drodze powołania o. Pio.
- Dzieciństwo, dorastanie, pierwsze lata młodzieńcze o. Pio były przepełnione ukrytą obecnością Boga, przygotowującą go do świętości - mówił br. Belpiede. - O. Pio był kapłanem pokornym, posłusznym, uniżonym - kapłanem ukrzyżowanym, mającym pociągać do Chrystusa - podkreślał.
W czuwaniu wziął udział także kard. Stanisław Dziwisz, który w homilii zwrócił m.in. uwagę na rolę Grup Modlitwy Ojca Pio, gromadzących w swoich szeregach kilka milionów osób.
- Ojciec Pio, doświadczany chorobami, cierpieniami, a ponadto podejrzeniami i niezrozumieniem ze strony niektórych ludzi Kościoła, całą swoją ufność złożył w Bogu - mówił emerytowany metropolita krakowski. Dodał, że bez tego o. Pio nie udźwignąłby swojego doświadczenia.
Kardynał przypomniał, że stygmaty, które nie do końca dało się ukryć, budziły w o. Pio lęk. - Przeżywał je w duchu wielkiego upokorzenia. Ale ufność i nadzieja złożona w Bogu, nie pozwoliły mu zamknąć się w sobie. Stawał się człowiekiem i kapłanem dla innych - podkreślił.