Prof. Wojciech Narębski, 93-letni żołnierz II Korpusu gen. Andersa, otrzymał dziś w Krakowie akt nominacji na stopień podpułkownika.
Uroczystość odbyła się w siedzibie dowództwa Komponentu Lądowego Centrum Operacji Lądowych. Jednostka ta kontynuuje tradycje II Korpusu Polskich Sił Zbrojnych.
Prof. Narębski, jedyny pozostały już przy życiu w Krakowie żołnierz gen. Władysława Andersa, wybitny geolog-geochemik, miał do tej pory stopień majora Wojska Polskiego. Teraz, decyzją Ministerstwa Obrony Narodowej, został awansowany do stopnia podpułkownika. Decyzję aktu mianowania wręczył mu minister Jan Józef Kasprzyk, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych.
- Pan pułkownik należy do tego pokolenia, które się nigdy nie poddało. Od najmłodszych lat służył wartości, która dla Polaków jest najważniejsza - niepodległości. Przeszedł piekło sowieckiej zsyłki, ale potem - tak, jak jego koleżanki i koledzy wyprowadzeni przez gen. Andersa z "nieludzkiej ziemi" - stał się żołnierzem armii zwycięstwa, która przynosiła wolność Europie, która w walce o Półwysep Apeniński dawała nadzieję, że upragniona, a utracona przez Polaków niepodległość kiedyś nadejdzie. Nie stało się tak po zakończeniu II wojny światowej. Dzięki takim ludziom jak pan pułkownik nigdy nie umarła nadzieja na to, że Polska będzie wolna - powiedział minister Kasprzyk. - Jest pan człowiekiem służby. Dzięki takim niezłomnym ludziom jak pan profesor Polacy wierzyli, że przyjdzie upragniona wolność. Pragniemy panu dziś podziękować za tę niezłomność, za to, że wiarą i nadzieją w Polskę niepodległą potrafił pan przez lata dzielić się z innymi, w tym także z młodzieżą. Teraz dzieli się pan zaś z nimi wiarą w to, że niepodległość jest najpiękniejszym darem, jaki jest dany państwom i narodom - dodał minister.
Nowo mianowany podpułkownik nie krył wzruszenia. - Nigdy o awanse i odznaczenia nie zabiegałem. Jestem wdzięczny, że o mnie pamiętacie. Nie przypuszczałem, że to mianowanie przybierze tak uroczysty charakter i odbędzie się w siedzibie jednostki, która nosi imię mojego dowódcy - gen. Andersa. Tak się złożyło, że jestem ostatnim żyjącym w Krakowie jego żołnierzem, ostatnim weteranem II Korpusu. Może dlatego, że byłem niegdyś najmłodszy w szeregach - powiedział profesor.
- Symboliczne jest to, że ta uroczystość odbywa się niedługo przed kolejną rocznicą rozpoczęcia bitwy o Ankonę w 1944 r. Bitwy, która jest w cieniu tej spod Monte Cassino. Było ono zaś zmarnowanym zwycięstwem, bo Amerykanie nie odcięli Niemcom drogi odwrotu. Natomiast kampania adriatycka II Korpusu, w tym bitwa o Ankonę, była naszym samodzielnym sukcesem. Pod Monte Cassino korpus dostał wąski odcinek działania, pod Ankoną miał zaś swobodę w działaniu, które okazało się zwycięskie - dodał prof. Narębski.
Urodzony 14 kwietnia 1925 r. w Wilnie W. Narębski ukończył Gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta, do którego chodzili również m.in. Czesław Miłosz i Tadeusz Konwicki. Po zajęciu w 1939 r. Wilna przez Sowietów konspirował. W kwietniu 1941 r., w wieku 16 lat, został aresztowany. Z więzienia sowieckiego został uwolniony po układzie Sikorski-Majski i wstąpił do Armii Polskiej gen. Andersa. Był tak wycieńczony, że gdy został w 1942 r. ewakuowany ze Związku Sowieckiego, ważył jedynie 42 kg. Tu spotkał słynnego niedźwiedzia, zwanego potem Wojtkiem spod Monte Cassino.
Niedźwiedź Wojtek stał się zaś nie tylko przyjacielem żołnierzy, ale i symbolem 22. Kompanii Transportowej. Jego postać z pociskiem artyleryjskim w łapach znalazła się na odznace kompanii. W bitwie pod Monte Cassino pomagał żołnierzom nosić skrzynie z pociskami. Miał formalny stopień szeregowego, przeszedł do legendy. Zmarł w 1963 r., w ogrodzie zoologicznym w Edynburgu. Wystawiono mu pomnik w krakowskim parku Jordana, napisano o nim kilka książek, nakręcono filmy. - Nigdy nie mówię, że walczyłem w bitwie pod Monte Cassino. Mówię, że jako 19-latek byłem jej uczestnikiem. Bo walczyli ci, którzy mieli broń w ręku - podkreśla prof. Narębski. Życie żołnierzy transportujących ciężarówkami skrzynie z pociskami artyleryjskimi kalibru 140 mm było jednak co dzień narażone nie mniej niż tych, którzy walczyli z karabinem w ręku. Byli bowiem ostrzeliwani przez Niemców i ze względów bezpieczeństwa nocami jechali przy zgaszonych światłach, co z kolei groziło zjazdem z drogi i upadkiem w przepaść.
Po wojnie młody Narębski wrócił do kraju. Ukończył studia chemiczne i w 1953 r. przyjechał do Krakowa. Zaczął się z wielkim powodzeniem zajmować naukowo geochemią i petrologią, został z czasem profesorem. Prowadził m.in. badania na Spitsbergenie.