"Droga jest ciężka, ale owoce pozytywnie zaskakują" - pisze do nas Agnieszka Nieroda, która przez dwa dni wędrowała z Pieszą Pielgrzymką Krakowską.
Pielgrzymka to czas, kiedy człowiek umartwia swoje ciało, by dożywić ducha. Śpi, jak mu każą, kładzie się późno, wstaje wcześnie rano. Nie dosypia, bo ktoś chrapie. Nie dojada, żywi się tym, co ma pod ręką.
Idzie utrudzony w deszczu i upale po kilkadziesiąt kilometrów dziennie. A jednak my - pątnicy - dochodzimy na Jasną Górę do Maryi zmęczeni, ale szczęśliwi. Droga jest ciężka, ale owoce pielgrzymki pozytywnie zaskakują. Zanoszone w modlitwie prośby zostają wysłuchane.
Pielgrzymka to rekolekcje w drodze. Moment, w którym karmimy się Słowem - stąd codzienna Msza św., konferencje w grupach, wspólna modlitwa, śpiew i uwielbienie Boga.
Podczas pierwszego dnia tegorocznej Pieszej Pielgrzymki Krakowskiej pogoda była idealna do marszu. Nie padało, temperatura ok. 25 stopni, do godz. 13 chmury zasłaniały słońce.
Tego dnia miała miejsce pierwsza konferencja. W Zielonkach wygłosił ją ks. Łukasz Michalczewski, diecezjalny duszpasterz młodzieży. Punktem wyjścia było stwierdzenie: "Czym się karmisz, tak żyjesz".
Choć później wyszło słońce, wciąż nie było wielkiego upału. Jedna z pątniczek żartowała nawet, że odcinek z Krakowa do Białego Kościoła trzeba będzie powtórzyć, bo "bez upału - to jak nie-pielgrzymka".
Miła niespodzianka czekała na pielgrzymów Członu Śródmiejskiego rankiem drugiego dnia pielgrzymki - w Bramie Krakowskiej odwiedził ich abp Grzegorz Ryś. W właśnie w 6 grupie II członu PPK obecny metropolita łódzki przez wiele lat pielgrzymował na Jasną Górę. Radości pielgrzymów z jego odwiedzin nie było końca.