Ponad 10 tys. uczestników 38. Pieszej Pielgrzymki Krakowskiej 11 sierpnia dotarło na Jasną Górę, gdzie witał ich abp Marek Jędraszewski.
- Gdy się już widzi w oddali cel, znika wszelkie zmęczenie i aż się chce biec do Matki Bożej - mówili pielgrzymi idący słynną częstochowską aleją Najświętszą Maryi Panny.
Biec, co prawda, nie mieli jak, ale nagły przypływ energii wykorzystywali, śpiewając, ile sił w sercach i płucach, obwieszczając wszystkim, że tylko z Królową Świata jest nasze zwycięstwo, i że to Ona rozumie swoje dzieci jak nikt inny.
- Szło się fantastycznie! Prawie przez cały czas słońce wręcz nas smażyło i opaliło na złoto, ale i tak trzeba dziękować Bogu, że przez te wszystkie dni nie lało jak z cebra, bo wtedy szłoby się o wiele trudniej - przekonuje pani Władysława ze wspólnoty II śródmiejskiej.
- Trud jest potrzebny, bo to on jest sensem pielgrzymki. To właśnie nasze zmęczenie składamy dziś w darze Maryi, padając przed Nią na kolana i prosząc Ją, by wyprosiła dla nas u Boga potrzebne łaski - dodaje Marysia ze wspólnoty IV nowohuckiej.
Ks. Mirosław Kozina, przewodnik wspólnoty I prądnickiej, podkreśla natomiast, że pielgrzymi są niczym duchowa armia Pana, która swoją postawą pokazuje, że można i warto zejść z kanapy i iść, nie wiedząc, co się wydarzy po drodze. - Pielgrzymka jest jak sprawdzian, który powinni zdać narzeczeni, bo wtedy spadają maski i znika makijaż, a bąble na nogach powodują, że przestaje się być "macho" - żartuje ks. Kozina i zauważa, że pątnicy jako armia walczą najpotężniejszą bronią - idąc, odmawiają Różaniec.
W 38. Pieszej Pielgrzymce Krakowskiej wzięło udział ok. 7 tys. osób i wyjątkowo nie szli w niej Włosi ze wspólnoty Comunione e Liberazione. Episkopat Włoch, na prośbę papieża Franciszka, zaprosił ich bowiem na spotkanie do Rzymu przygotowujące do zbliżającego się synodu o młodzieży.
Ostatecznie jednak do Częstochowy dotarło ponad 10 tys. osób. - Dużo osób dołączało do nas po drodze, także z miejscowości, które mijaliśmy, m.in. z Zielonek i Wolbromia. Dziś rano przyjeżdżały też całe autokary pełne osób, które nie mogły iść przez cały tydzień, ale w dzień wolny od pracy chciały z nami być - opowiada Andrzej Bac, koordynator PPK.