W tej podkrakowskiej miejscowości zrekonstruowano bitwę o Kraków z 1914 roku. Przypomniano także postać Zofii Zawiszanki, właścicielki miejscowego majątku, która w sierpniu tamtego roku przyjęła pod swój dach 7 ułanów polskich.
Na polu za dworem goszyckim z okopów strzelali do siebie 6 października żołnierze w mundurach austriackich i rosyjskich. Słychać było głośną palbę karabinów, karabiny maszynowe siekły seriami, wybuchy pocisków wyrzucały do góry fontanny ziemi i chmury dymu, obsypując nią zarówno żołnierzy, jak i obserwującą zmagania publiczność. Trup ścielił się gęsto w trakcie ataków i kontrataków.
- Była to rekonstrukcja pierwszej listopadowej bitwy o Kraków - od 16 do 25 listopada, która rozegrała się m.in. na terenie obecnej gminy Kocmyrzów-Luborzyca. Od czasów Kongresu Wiedeńskiego była podzielona między Austriaków i Rosjan. Do dzisiaj zachowały się tu budynki dawnych placówek celnych zaborców. Masy wojsk rosyjskich były wówczas zaledwie kilkanaście kilometrów od granic Krakowa i fortów Twierdzy Kraków. Atak został odparty, lecz okupiono to wielotysięcznymi stratami. Poległych z obu armii chowano potem na istniejących do dziś w okolicy cmentarzach wojennych. Wybuchy w trakcie rekonstrukcji były odzwierciedleniem rzeczywistości z przeszłości. Pole boju ostrzeliwano bowiem wówczas z ciężkich armat fortów Twierdzy Kraków, m.in. w Krzesławicach i Grębałowie - powiedział Jerzy Kozik, historyk lokalny, współorganizator rekonstrukcji.
W trakcie widowiska narrację prowadził bardzo dramatycznie prof. Andrzej Olejko, historyk wojskowości. Zwrócił m.in. uwagę, że rekonstruktorzy w czerwonych fezach świadczą o udziale w walkach muzułmańskich żołnierzy z anektowanej przez Austriaków Bośni.
Wśród grupy ok. 100 rekonstruktorów był m.in. Leszek Myślak, odtwarzający rolę żołnierza 22 pułku piechoty rosyjskiej, stacjonującego niegdyś w Ostrołęce. - Ten pułk wprawdzie nie brał udziału w walkach pod Krakowem, ale umundurowany i uzbrojony był tak samo, jak żołnierze szturmujący krakowską twierdzę. Co ciekawe, służył w nim mój dziadek, więc informacje o krwawych walkach w czasie I wojny światowej czerpałem wpierw z tradycji rodzinnej - powiedział rekonstruktor.
Głównym motorem organizacji widowiska, przygotowanego przy udziale gminy Kocmyrzów -Luborzyca i grupy Odkrywcy Historii, był zaś ks. Mieszko Ćwiertnia, wikariusz z parafii pw. Krzyża Świętego w Luborzycy, z wykształcenia nie tylko teolog, lecz także historyk. - Chcieliśmy pokazać zarówno społeczności lokalnej, jak i osobom przybyłym z innych części regionu, że teren ten był niegdyś krwawym polem boju, na którym ginęli Polacy w mundurach armii zaborczych, a także miejscem, gdzie pojawili się wówczas pierwsi żołnierze walczący po latach o niepodległość - powiedział ks. Ćwiertnia.