Teatr im. Słowackiego w Krakowie ma nową kurtynę, namalowaną wg szkicu Stanisława Wyspiańskiego.
Zaprezentowane dziś malowidło pędzla Tadeusza Bystrzaka z zespołem będzie używane na przemian z dotychczasową kurtyną, dziełem Henryka Siemiradzkiego. "Z moich fantazyj" - tak nazwał Wyspiański swój projekt pełen symboli, gęsty od znaczeń, metafor i nawiązań do historii i kultury ojczystej. Będziemy się mogli nad nimi zastanawiać, oglądając kurtynę Wyspiańskiego przed niektórymi spektaklami, bowiem "dużą przerwę w przedstawieniu oznacza opuszczenie kurtyny Siemiradzkiego" - jak zawsze pisano na afiszach i w programach Teatru Słowackiego. I tak zostanie.
- Chcemy symbolicznie zadośćuczynić czemuś, co wydarzyło się, gdy miasto rozpisało konkurs na kurtynę dla Teatru Miejskiego. W tym konkursie wzięło udział wielu młodych, fantastycznych twórców. Między innymi dwóch, bardzo dobrze nam znanych: Józef Mehoffer i Stanisław Wyspiański. Obie kurtyny namalowane przez nich są różne i świetne. Te projekty się zachowały - stwierdził Krzysztof Głuchowski, dyrektor teatru.
Nowa kurtyna, sfinansowana przez Małopolską Agencję Rozwoju Regionalnego, ma blisko 12 metrów szerokości i prawie 9 metrów wysokości.
Kiedy w roku 1892 ogłoszono konkurs na reprezentacyjną kurtynę dla Teatru Miejskiego (obecnie Słowackiego) odbył się on zwykłym w Krakowie trybem. Z nadesłanych projektów najwyżej oceniono prace Jadwigi Boguckiej i Tomasza Lisiewicza. W pobitym polu zostali, wśród innych, młodzi artyści Wyspiański i Mehoffer. Rzecz jasna tak się to skończyć nie mogło i ostatecznie kurtynę namalował Henryk Siemiradzki, który wprawdzie w konkursie nie zwyciężył, bo nie brał w nim udziału, ale za to ładnie malował. Tak przynajmniej uważali w Rzymie, bo malował głównie Rzymian.
Miał swoich kolegów Siemiradzki, mieli też swoich Mehoffer i Wyspiański. Stanisław Estreicher, kolega obu, kupił ich szkice projektowe, które z czasem trafiły do Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego i tam szczęśliwie dotrwały do naszych czasów.
Teatr Miejski (z czasem Słowackiego) był najważniejszym teatrem w życiu Wyspiańskiego. Tu miał swoją "...wielką scenę. Dwadzieścia kroków wszerz i wzdłuż". Na niej pokazał po raz pierwszy "Wesele", tu sam reżyserował "Dziady", tworząc kanon scenicznej prezentacji tego jakże niescenicznego dramatu, tu z jego scenografią rozpoczęły byt "Wyzwolenie", "Warszawianka" czy "Bolesław Śmiały". A jednocześnie teatr nazwano imieniem Słowackiego, przed frontem postawiono pomnik Fredrze i oprócz części dekoracji w garderobie Solskiego śladu w nim nie ma po Wyspiańskim.
Kiedy dyrektorem został Krzysztof Głuchowski, postanowił coś z tym zrobić. - Marzenie o tym, żeby w Teatrze był artefakt związany z Wyspiańskim, towarzyszyło mi od samego początku objęcia sceny przy placu Świętego Ducha - wspomina dyrektor.
Tadeusz Bystrzak pierwszą robotę w podobnej skali jak nowa kurtyna wykonał w 2001 roku. Na premierę filmu "Quo vadis" zrobił kopię "Pochodni Nerona" Siemiradzkiego w skali bodaj 1:1, którą w dniu krakowskiej premiery filmu w kinie „Wanda” odsłonił sam Jerzy Kawalerowicz. Dał radę z Siemiradzkim, dał i z Wyspiańskim, choć nie sam. Do zespołu należeli bowiem także absolwenci ASP: Alicja Wójcik, Marta Wojtuszek i Stanisław Juszczak.