2 listopada na cmentarzach jest już spokojniej niż w uroczystość Wszystkich Świętych. Można wręcz poczuć klimat nostalgii i modlitewnej zadumy nad życiem i i śmiercią.
- Wczoraj miałam wrażenie, że wszyscy pędzą od grobu do grobu, nie zastanawiając się zbyt wiele nad wymową tych listopadowych dni. Dziś jest zupełnie inaczej - obserwuję, że ludzie odwiedzają groby bliskich zupełnie niespiesznie, zatrzymując się przy nich na dłużej. Tak, jakby w ten niezwykły dzień, jakim są Zaduszki, chcieli porozmawiać z Bogiem i tymi, którzy do niego odeszli. Ja też mam nadzieję, że dziś oni są bliżej nas niż w jakikolwiek inny dzień roku - mówi pani Stanisława, która na cmentarz Rakowicki przyszła na grób męża i rodziców.
Podobnie mówi pan Władysław. - Na grób żony przychodzę bardzo często, ale 2 listopada lubię usiąść sobie nieopodal, na ławeczce, bo mam wrażenie, że ona wtedy siada razem ze mną i czeka, co jej opowiem. Klimat zadumy i wrażenie świętych obcowania - także tych niewyniesionych przez Kościół na ołtarze, ale już zbawionych i cieszących się niebem - jest dziś tutaj wręcz namacalny. Tak, jakby niebo z ziemią się stykało - zapewnia.
W Zaduszki na cmentarzu Rakowickim, największej krakowskiej nekropolii, wiele osób odwiedza też groby znanych, lubianych i cenionych, spoczywających nie tylko w Alei Zasłużonych, ale także w innych kwaterach. - Łezka wciąż się w oku kręci, gdy w radiu słyszę piosenki Zbigniewa Wodeckiego. Lubiłam chodzić na jego koncerty, więc i na jego grób przychodzę. I cieszę się, że cały czas pali się tu mnóstwo zniczy - mówi pani Małgorzata.
Dużo osób spacerowało dziś również alejkami wojskowej części cmentarza Rakowickiego, zapalając znicze nie tylko na grobie rodziców papieża Jana Pawła II i przy jego pomniku, ale również na mogiłach żołnierzy poległych w obronie ojczyzny. - Zawsze tak robimy, idąc na groby bliskich. W ten sposób uczymy młode pokolenie patriotyzmu. O patriotyzmie dużo mówi się też u nas w domu. Wszak mój dziadek płk Wojtanowski był żołnierzem AK, a w latach 1943-1945 był komendantem miasta Krakowa - opowiada Wojciech Budziło.
Z kolei pani Zofia tłumaczy, dlaczego zapala znicze nie tylko na grobach polskich żołnierzy, ale także na grobowcu żołnierzy niemieckich, którzy zginęli na naszej ziemi. - Wielu moich znajomych dziwi się, że to robię, bo oni byli napastnikami, zabijali Polaków. To prawda, ale proszę spojrzeć - wielu z nich to byli młodzi chłopcy, mieli po dwadzieścia kilka lat, czyli tyle, ile mają teraz moje dzieci. Wykonywali przecież rozkazy swoich zwierzchników. Czy mogli inaczej? Nie wiem, to już Bóg osądzi - przekonuje pani Zofia.
Przez cały dzień na cmentarzach Krakowa trwały też kwesty prowadzone przez Obywatelski Komitet Ratowania Krakowa we współpracy ze stowarzyszeniem opiekującym się Starym Cmentarzem Podgórskim, jak również przez Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, Fundację "Niezłomni" im. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", Fundację "Dziedzictwo Kresowe" oraz wolontariuszy Towarzystwa Przyjaciół Chorych Hospicjum im. św. Łazarza.