Zmarły w wieku 89 lat wybitny reżyser filmowy i teatralny odegrał dużą rolę także w krakowskim życiu artystycznym.
- Był moim ulubionym twórcą filmowym. Odcisnął jednak także swój krakowski ślad, jako reżyser teatralny (w tym także Teatru Telewizji), wykładowca Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i dyrektor Telewizji Kraków. Gdybym miał szukać porównań w sztuce, to Kutza mógłbym zestawić tylko z Konradem Swinarskim. Obaj byli związani ze Śląskiem, obaj z rocznika 1929 i obaj o wielkiej sile przyciągania ludzi. Poza tym łączył ich krakowski Stary Teatr - wspomina Dariusz Domański, krakowski znawca teatru.
Krakowskim debiutem teatralnym 31-letniego wówczas Kutza była w 1966 r. praca reżyserska nad sztuką Jovana Hrstiča "Savonarola". Mimo dobrej obsady aktorskiej (grali m.in. Edward Dobrzański i Tadeusz Malak), reżyser, zaproszony do pracy przez ówczesnego dyrektora Starego, Zygmunta Hübnera, uznał to przedstawienie za swą klęskę artystyczną.
Spowodowało to u niego pewien uraz do tej sceny, ale potem wracał tu i bardzo cenił zespół krakowskich twórców.
"Stary Teatr jest teatrem narodowym, a ja jestem jego przybudówką. Do tego stopnia czuję z nim więź, że gdy realizowałem film o kopalni »Wujek«, doszedłem do takiego porozumienia z teatrem i zespołem, że teatr ten był współproducentem. A co to oznacza? Że na okres mojej długiej pracy nad filmem harmonogram w Starym był zsynchronizowany, a właściwie podporządkowany moim potrzebom. Prawie cały zespół uczestniczył w filmie, co uważam za wielki honor! Dziś twierdzę, że bez Starego Teatru nie powstałby ten film, sądzę, że ważny dla Polaków" - wspominał Kazimierz Kutz w albumie D. Domańskiego "Taki nam się snuje dramat...Stary Teatr 1945-1995".
"Jeśli jestem uznanym reżyserem teatru telewizji, a mam głęboką tego świadomość, - wiem - jest to teatr prawie w całości wywodzący się ze Starego Teatru. Czuję się jednoosobową filią Starego Teatru i staram się ukazywać w swoich spektaklach możliwości tych aktorów" - dodawał.
Umiejętności reżyserii telewizyjnej Kutza rozbłysnęły pod Wawelem w drugiej połowie lat 80. W 1986 r. zaczął tu pracę na PWST. Do współpracy z Telewizją Kraków nakłonił go ówczesny dyrektor ds artystycznych Bronisław Cieślak.
W latach 1987-1991 Kutz wyreżyserował w Krakowie dla Teatru Telewizji sztuki uznane za wybitne osiągnięcia artystyczne m.in. "Samobójcę" Mikołaja Erdmana, "Kolację na cztery ręce" Paula Barza i kontrowersyjne "Do piachu" Tadeusza Różewicza. Niektóre z nich znalazły się w tzw. "Złotej setce Teatru Telewizji".
"»Samobójcę«" graliśmy w Teatrze Słowackiego. Postawiono tam wielki stół, przy którym odbywał się bankiet. Z Liszek dowieziono kiełbasy, salcesony i myśmy rzucili się na to jedzenie jak wygłodniałe zwierzaki. W kolejnych dublach mieliśmy już dość, a reżyser wciąż nas zachęcał. Grałam tam małą rolę, a Kaziu się śmiał: „Epizodziki też się fajnie gra, nie?”. Kazimierz Kutz był genialnym psychologiem. Co on w nas otwierał, ile nam dawał!" - wspominała Anna Dymna w książce Barbary Biel "Teatr ogromny. 55 lat Teatru TV w Krakowie".
Wiele kontrowersji wywołała wyreżyserowana w Krakowie dla Teatru Telewizji sztuka Różewicza "Do piachu", zrealizowana w 1989 r., ale z powodu swej drastyczności pokazana dopiero w roku następnym.
Ukazany w naturalistycznym, nieheroicznym świetle epizod z życia grupy partyzantów, mówiących do tego pełnym wulgaryzmów językiem, wywołał szok m.in. wśród byłych partyzantów. Uznali, że to kontynuacja komunistycznego zohydzania żołnierzy Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych.
Niewiele pomogło przypominanie, że sam Różewicz był żołnierzem AK. Autora i reżysera bronił też na łamach "Tygodnika Powszechnego" inny żołnierz AK, pisarz Jan Józef Szczepański. "Tej historii nie da się opowiedzieć językiem wykwintnym. Aby skłonić widza do humanistycznej refleksji, Różewicz i Kutz posłużyli się prawdziwym językiem wojny" - napisał.
"Kazimierz Kutz był genialnym psychologiem. Co on w nas otwierał, ile nam dawał!" - wspominała aktorka Anna Dymna Grzegorz Kozakiewicz