Królowi afrykańskiemu zimno nie straszne - wszystkich zagrzewał do gorącego śpiewu kolęd. Król azjatycki na Rynek Główny wjechał… na słoniu, a królowi europejskiemu towarzyszyli arcybiskupi: Marek Jędraszewski i Salvatore Pennacchio.
Podwawelską tradycją od kilku lat było to, że orszak podzielony był na trzy części, które wyruszały z trzech różnych punktów miasta. W tym roku tradycja została złamana i do Trzech Króli dołączył… królewicz, a dokładnie orszak św. Kazimierza Królewicza, który wyszedł z parafii pod wezwaniem tego świętego na Grzegórzkach. Poprowadził go tamtejszy proboszcz i duszpasterz środowisk jeździeckich ks. Adam Niwiński, a - jak zapowiadają organizatorzy krakowskiego orszaku - za rok na czele tego członu pojawić się mają jeźdźcy na swoich rumakach.
Najgłośniejszy był natomiast orszak zielony, azjatycki, który słychać było już z bardzo daleka nie tylko ze względu na głośny śpiew, ale przede wszystkim dzięki wschodnim gongom. Także trasa tego pochodu była najdłuższa, bo jego uczestnicy wyruszyli aż z Dębnik, z salezjańskiego parku Wioski Świata, gdzie został odczytany, a następnie spalony list do Dzieciątka Jezus z podziękowaniem za wszystkie otrzymane w 2018 r. łaski. Zielonego orszaku nie dało się także nie poczuć, bowiem jak co roku niesione w nim było ogromne kadzidło, którego dym symbolizuje modlitwę zanoszoną przed Boży tron. Najważniejszy był w nim zaś król - zagrał go Fadi Odess, pochodzący z irackiego Kurdystanu student Politechniki Krakowskiej, który prowadził wszystkich do Jezusa. Na Rynek Główny wjechał on na potężnym słoniu!
Również król afrykański idący na czele orszaku afrykańskiego (niebieskiego) w tym roku nie potrzebował charakteryzacji i malowania twarzy. W jego rolę wcielił się Ernesto Benicie Bumba - pochodzący z Angoli wolontariusz Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego i ŚDM Kraków 2016. W przeciwieństwie do większości osób idących w pochodzie królowi mróz straszny nie był - cały czas wesoło machał do robiących zdjęcia i zagrzewał wszystkich do gorącego śpiewu kolęd.
Każdy z orszaków wyruszał po Mszy św. odprawionej: w kościele św. Stanisława Kostki, w bazylice św. Floriana i na Wawelu. Z tego ostatniego miejsca wyszedł człon czerwony, europejski, prowadzony nie tylko przez króla, ale także przez dwóch arcybiskupów: Marka Jędraszewskiego, metropolitę krakowskiego, oraz Salvatore Pennacchia, nuncjusza apostolskiego w Polsce, i przez bp. Jana Szkodonia. I oni pokłonili się Świętej Rodzinie (zagrali ją Justyna i Rafał Noskowie oraz ich półroczny syn Antoś), a później poprowadzili modlitwę Anioł Pański.
Abp Marek Jędraszewski przypomniał też zebranym na Rynku Głównym, że dzisiejsze święto jest dziękczynieniem Bogu za to, że tak bardzo nas umiłował, iż znalazł się wśród nas jako dziecko (byśmy i my stali się dziećmi Bożymi) oraz że objawił się światu i świat przyjął Go w osobach Mędrców ze Wschodu.
- Przesłanie tego dnia łączy nas wokół ogromnej radości, że Bóg jest prawdziwie Emmanuelem - Bogiem z nami - mówił metropolita. Wspomniał również, że 6 stycznia jest datą związaną z dwiema ważnymi rocznicami - tego dnia 40 lat temu święcenia biskupie przyjął zmarły w sierpniu 2016 r. kard. Franciszek Macharski, a 20 lat temu sakrę przyjął abp Salvatore Pennacchio. Właśnie dlatego nuncjusz bardzo chciał przeżywać tegoroczną uroczystość Objawienia Pańskiego w Krakowie, mieście Karola Wojtyły, który nadał mu godność biskupią.
Z kolei podczas Mszy św. w katedrze na Wawelu abp Marek Jędraszewski zaznaczył, że święto Objawienia Pańskiego wzywa nas, byśmy stali się przedłużeniem tego hołdu, który oddali przed wiekami Mędrcy idący za gwiazdą do Dzieciątka Jezus, Maryi i Józefa. - Jest też wezwaniem, abyśmy razem z nimi uznali w Nim naszego Pana i Odkupiciela i żebyśmy dalej, idąc za ostatnim poleceniem, jakie apostołowie otrzymali od zwycięskiego Pana, szli na cały świat i głosili Ewangelię, Dobrą Nowinę o zbawieniu, które dokonało się w Panu naszym Jezusie Chrystusie - podkreślał metropolita, prosząc wszystkich, by często klękali przed Najświętszym Sakramentem i wyznawali wiarę, że Jezus jest prawdziwie Bożym Synem.
- Orszak jest wspaniałym pomysłem. Bierzemy w nim udział co roku i zawsze mamy świadomość, że nie tylko idziemy, żeby przyjemnie spędzić czas, ale przede wszystkim, by się modlić i symbolicznie oddać hołd Jezusowi - przekonują Ania i Michał z dziećmi: Piotrusiem i Alą, a Magda i Łukasz, rodzice małej Agnieszki, zapewniają, że na orszak w tym roku przyszli po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni, bo w święto Objawienia Pańskiego każdy powinien zastanowić się, czy na pewno Jezus jest jego Panem. A jeśli tak, to nie można siedzieć w domu - trzeba iść na Mszę św., a potem Mu się pokłonić.