Działająca od 5 lat fundacja zbiera pieniądze, by dożywić umierające z głodu dzieci.
Sytuacja w tym kraju jest dramatyczna - nawet co trzecie dziecko jest niedożywione. Co więcej, są rejony, gdzie dzieci chodzą spać głodne lub piją tylko gorącą wodę, by się rozgrzać przed zimną nocą. Wysoka jest też śmiertelność matek przy porodzie (450 zgonów na 100 tys. urodzeń), a przyczyną zgonów jest często brak położnej czy niehigieniczne warunki porodu. W efekcie tylko co czwarte dziecko ma mamę i tatę, a kiedy sierotą zajmuje się babcia czy samotny ojciec, karmi noworodka tym, co ma: bananami od pierwszych dni życia, wodą z cukrem, rozcieńczonym mlekiem skondensowanym. Tak karmione niemowlę zaczyna mieć biegunki, które oznaczają śmierć.
- Matka Verisoa zmarła przy porodzie. Poród przyjmowała lokalna znachorka. Dziecko, karmione przez ciotkę wodą z mlekiem skondensowanym, cierpiało na ciężkie niedożywienie i choroby współistniejące. Kobieta poszła do szpitala, ale nikt ich nie przyjął - lokalni pracownicy żądali pieniędzy, których nie miała. Polscy misjonarze starali się pomóc wszystkimi dostępnymi metodami, ale dziecko zmarło po kilku dniach. Miało około roku i ważyło poniżej 5 kilogramów - opowiada Wojciech Zięba, prezes Polskiej Fundacji dla Afryki, której siedziba znajduje się w Krakowie.
Więcej szczęścia miał mały Femina. Choć jego mama zmarła po porodzie, ojciec porzucił rodzinę, a osierocone dziecko trafiło do skrajnie ubogiej babci (w efekcie w trzecim miesiącu życia chłopiec ważył nieco ponad 2,5 kg), to w odpowiednim momencie przewieziono go do ośrodka prowadzonego na Madagaskarze przez polskich misjonarzy - ojców duchaczy z Bydgoszczy. Przeżył.
Nie lepsza sytuacja jest wtedy, gdy mama poród przeżyje i karmi dziecko piersią. Jeśli bowiem sama głoduje, jej pokarm nie jest w pełni pożywny. Do ośrodka przyszła np. kobieta z trójką czteromiesięcznych niemowlaków. Każdy ważył mniej niż 3 kilogramy. Już po kilku tygodniach dożywiania w ośrodku dzieci mogły przejść na kaszki mleczno-ryżowe. Każda wizyta wymagała jednak od rodziców przejścia piechotą 50 km.
Kolejnym problemem jest też epidemia odry - w wyniku powikłań po tej chorobie umiera od 20 do 30 proc. dzieci. Za brak odporności również odpowiada głód i niedożywienie.
Dzięki pomocy Polskiej Fundacji dla Afryki dożywianie dzieci jest możliwe w dwóch ośrodkach misyjnych, a dzieci dostają też pomoc medyczną i szansę na podjęcie edukacji. Roczna cena takiej opieki nad 306 dziećmi wynosi 373 tys. zł, przy czym jeden obiad dla dziecka w stołówce (ryż, warzywa, mięso) kosztuje zaledwie 2,80 zł. Z kolei jedna odżywka witaminowa (butelka na miesiąc) kosztuje 19,50 zł, a mleko początkowe (900 g dla jednego dziecka na miesiąc) - 250 zł.
Cegiełkę do tego dzieła może dołożyć każdy - Polska Fundacja dla Afryki rozprowadza bowiem magnesy na lodówkę, z których do darczyńcy uśmiechać się będzie 8-letnia Ortencia. Mieszkała w szałasie z bambusa. Mama zmarła, a tata, mimo ciężkiej pracy, nie jest w stanie wykarmić czwórki dzieci.
Magnesy w cenie 17 zł (koszt wraz z przesyłką) można zamawiać telefonicznie (12/357 62 00, 12/357 65 26), mailowo (cegielki@pomocafryce.pl), pocztą tradycyjną (ul. Krowoderska 24 /3, 31-142 Kraków) lub poprzez formularz na stronie www.pomocafryce.org.