Kilku moich kolegów księży patrzy na mnie od dzisiaj z podziwem, a nawet z lekkim lękiem, bo - ich zdaniem - mam nadludzkie zdolności przepowiadania przyszłości.
Okazało się bowiem, że w 100 proc. spełniło się to, co im w sobotę zapowiedziałem, czyli co będzie można przeczytać w jednym z najbliższych wydań "Gazety Wyborczej" na temat kazania abp. Marka Jędraszewskiego, wygłoszonego podczas pielgrzymki kapłanów do sanktuarium pasyjno-maryjnego w Kalwarii Zebrzydowskiej. Nawet przewidziałem, kto napisze ów tekst.
Nie mam nadludzkich zdolności, a jedynie korzystam z pamięci, gdzie mocno zapisały się liczne teksty redaktorów GW, w których mogłem przeczytać o wydarzeniach i sprawach Kościoła, opisanych w mocno tendencyjny sposób, odbiegający niekiedy od rzeczywistości tak daleko, jak wschód od zachodu słońca. Ostatnia "perełka" z arsenału manipulacji pojawiła się w artykule zamieszczonym w sobotnim wydaniu krakowskiej GW. Dziennikarka nawiązywała w nim do pytań, jakie krakowski "Gość Niedzielny" wysłał drogą mailową do wiceprezydenta Krakowa Andrzeja Kuliga w kwestiach dotyczących LGBT, i jakie... wysłał on do GW. Więcej na ten temat można przeczytać w tekście Czy Kraków chce być bardziej tęczowy?
We wtorkowej krakowskiej GW ukazał się natomiast tekst "Arcybiskup bez empatii" pióra Małgorzaty Skowrońskiej. Dowodzi on po raz kolejny, że na uprzedzenia do kogoś nie ma lekarstwa, co stwierdzam z wielkim smutkiem. Autorka twierdzi, że "coś nie tak jest z arcybiskupem", a ja śmiem powiedzieć to samo o niej samej. Coś jest nie tak, gdy dziennikarz, pisząc o sprawach związanych z Kościołem, robi wszystko, aby widzieć rzeczywistość inaczej, niż ona wygląda naprawdę. Tą "innością" chce się wyróżnić za wszelką cenę i w jej imię gotów jest naginać fakty.
Autorka tekstu pisze, że odsłuchała uważnie całego kazania abp. Jędraszewskiego. Muszę jednak z stwierdzić - na podstawie tekstu komentarza - że w tym przypadku słuchać nie oznacza zrozumieć. Bo można słuchać kogoś, ale tylko po to, aby usłyszeć to, co się chce. Powiem szczerze, że Pani Redaktor słuchała chyba innego kazania niż kilkuset księży zgromadzonych w sobotę w kalwaryjskiej świątyni. Małgorzata Skowrońska w swoim komentarzu twierdzi, że metropolita krakowski manipuluje tekstem papieża Franciszka. To mocne oskarżenie, tyle tylko, że bez podania konkretów jest to zwykłe oszczerstwo. Co więcej, bardzo łatwo przychodzi jej napisać kategoryzujące zdanie: "każdą wypowiedzią abp Jędraszewski daje do zrozumienia, że nigdy nie spotkał się twarzą w twarz z ofiarą wykorzystaną przez duchownego, a nawet jeśli, nigdy nie uwierzył w to, co usłyszał". "Nigdy nie spotkał się", "nigdy nie uwierzył"... Co za porażająca pycha, która chyba tym razem poniosła autorkę stanowczo za daleko! Czy rzeczywiście Pani Redaktor ma wgląd w myśli ludzkie?
Co więcej, za niestosowne uważa ona statystyki, które arcybiskup przytoczył. Cyniczne stwierdzenie: "leci statystyka WHO o 18 milionach wykorzystanych w Europie" ma uświadomić czytelnikowi, że mówiąc o sprawach pedofilii, arcybiskup zachowuje się niewłaściwie. Cóż, gdyby Małgorzata Skowrońska znała cały tekst przemówienia papieża Franciszka, pewnie nigdy tak by nie napisała w odniesieniu do kazania metropolity, gdyż to właśnie w papieskim tekście możemy znaleźć wiele danych dotyczących pedofilii na świecie. Z nich nie wynika, że jedynymi sprawcami tych okrutnych (nie mam co do tego żadnych wątpliwości!) czynów są duchowni Kościoła katolickiego. I dlatego pewnie nikt w redakcji GW nie zgodziłby się nigdy opublikować całego tekstu papieskiego.
Na koniec jeszcze jedna refleksja. Komentarze takie jak ten czytają ludzie o określonych poglądach. Im wystarczy, że redaktor wie lepiej i podał na tacy, jak mają myśleć w danej sprawie. Ci ludzie nigdy nie sięgną do źródła (chodzi o tekst papieski - całe przemówienie można przeczytać TUTAJ) i pewnie dlatego autorka liczy, że jej myśli wywołają zamierzony efekt. Jaki? Łatwo się domyślić. Rozprzestrzenić chorobę uprzedzenia do konkretnej osoby.