Opowiadał o nim o. Edward Staniukiewicz OFMConv.
Rejs ewangelizacyjny po Wiśle odbył się na statku "Nimfa". Został uświetniony przez chór i orkiestrę Creators z Przeworska.
Główny bohater spotkania - o. Wenanty - jest bardzo bliski "kapitanowi" rejsu, który jest franciszkaninem posługującym w Kalwarii Pacławskiej. Zakonnik za jego wstawiennictwem wielokrotnie otrzymywał pomoc, dlatego stara się rozszerzać jego kult.
O. Wenanty Katarzyniec urodził się w 1889 r. we wsi Obydów na Ukrainie. Po ukończeniu szkoły zasadniczej rodzice wysłali go na studium nauczycielskie do Lwowa. To tam zaczął myśleć o kapłaństwie, a w ostatnim roku nauki zgłosił się do franciszkanów. Prowincjał nie przyjął go i polecił skończenie studium, zdanie matury oraz naukę łaciny. Młodzieniec nie zniechęcił się, spełnił wszystkie zadania i dodatkowo nauczył się greki.
Po przyjęciu do zakonu i po roku nowicjatu trafił na studia do Krakowa. W bazylice św. Franciszka z Asyżu, przed ołtarzem Matki Bożej Smętnej Dobrodziejki, otrzymał święcenia kapłańskie. Pracę duszpasterską rozpoczął w Czyszkach koło Lwowa i bardzo szybko dostał odpowiedzialne zadanie - został wychowawcą młodzieży franciszkańskiej. Ze względu na postępującą gruźlicę, po 5 latach posługi został przeniesiony do Kalwarii Pacławskiej, gdzie w wieku 32 lat zmarł.
- Dlaczego Kościół widzi w tym młodym kapłanie orędownika? Myślę, że sekret tkwi w tym, co powiedział o nim jego serdeczny przyjaciel - św. Maksymilian Kolbe. Pisał o nim tak: "O. Wenanty nie silił się na rzeczy nadzwyczajne, ale zwyczajne wykonywał w sposób nadzwyczajny" - wyjaśniał franciszkanin. - On ciągle pomagał drugiemu człowiekowi. W seminarium pomagał innym braciom w nauce. Nawet profesorowie nazywali go "ostateczną ucieczką" - mówił.
Dodał również, że o. Wenanty "zajmuje się" sprawami finansowymi, gdyż sam doświadczył biedy. Co roku do klasztoru trafia ponad 2 tys. świadectw opisujących jego wstawiennictwo w tego rodzaju problemach.
O swoim zachwycie franciszkaninem opowiedział także ks. Damian Noga, opiekun zespołu Creators. Dla niego sługa Boży jest przykładem prostoty i oddania Bogu. - Przypowieść o wdowim groszu i o. Wenanty pokazują mi, że mam dawać Bogu tyle, ile mam. Nawet jeśli to jest bardzo mało. Nie mogę bać się dawać Panu Bogu grosików - przekonywał ks. Noga.