Dziecko przyszło na świat w Krakowie, w Szpitalu Uniwersyteckim.
Matka dziewczynki, dwudziestokilkuletnia krakowianka, trafiła na oddział intensywnej terapii po udarze mózgu, w którego wyniku nastąpiła śmierć jej mózgu. Kobieta była w 20. tygodniu ciąży. Ojciec dziecka i rodzina chcieli, aby przyszło ono na świat. Przez kolejne tygodnie kobieta była sztucznie żywiona, wentylowana i dializowana. Ostatecznie ciąża została rozwiązana w 27. tygodniu (56 dni po śmierci mózgu matki) przez cesarskie cięcie. Wydarzenie miało miejsce w lutym, ale dziecko opuściło szpital kilka tygodni temu. Dziś poinformowali o tym lekarze.
Dziewczynka po urodzeniu ważyła ponad 1,2 kg. Miała słabe mięśnie, układ oddechowy i płuca. Przez ok. pół roku przebywała w szpitalu. Po wypisie trafiła do dziecięcego Szpitala św. Ludwika, gdzie miała osobny pokój i gdzie rodzina mogła przyzwyczajać się do przejęcia opieki nad nią.
- Dziecko zostało wypisane w stanie, w którym może samodzielnie funkcjonować w domu i przechodzić rehabilitację - mówi prof. Ryszard Lauterbach, kierownik Oddziału Neonatologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Podtrzymywanie ciąży w przypadku śmierci mózgu matki jest rzadkie. W Polsce wiadomo o kilku takich sytuacjach.
W przypadku krakowskim płód był dokładnie monitorowany i regularnie badany poprzez USG. Było widać, że dziecko rośnie, co oznaczało że dostawy substancji odżywczych i tlenu przez łożysko były dobre. W przypadku takiej ciąży nie ma jednak bodźców wynikających z aktywności matki, które stymulują dziecko do rozwoju. Tutaj bodźców dostarczał ojciec oraz dziadkowie, którzy m.in. śpiewali kołysanki i zachowywali się tak, jakby matka dziewczynki żyła i była w pełnym kontakcie.