Konną podróż rozpoczęła pod koniec 2017 roku w Karakorum, czyli w dawnej stolicy imperium mongolskiego.
Kilka lat temu Paola przyjechała do Krakowa jako turystka. Usłyszała wtedy hejnał grany z wieży mariackiej i zaciekawiło ją, czemu melodia nagle się urywa. Gdy się dowiedziała, wpadła na niecodzienny pomysł: by ruszyć w konną podróż, albo raczej - w długotrwałą wyprawę, do Mongolii, i coś stamtąd przywieźć pod Wawel. A że pokonywanie ogromnych odległości to jej specjalność (konno przemierzyła już ponad 18 tys. km), to ideę szybo zaczęła realizować. Było to możliwe, dzięki zbiórce pieniędzy, która trwała na jednym portali i która pozwoliła na zgromadzenie 6,5 tys. euro.
Według pierwotnego planu do Krakowa chciała przyjechać na przełomie sierpnia i września, jednak podróż nieco się wydłużyła i Paola w Bramie Floriańskiej zjawiła się 16 września. Następnie, na swoim koniu, wjechała na Rynek Główny, by przekazać prezydentowi Krakowa replikę mongolskiej strzały, która - według legendy - 732 lata temu przeszyła hejnalistę.
- Cieszę się, że jest was dziś tutaj tak dużo, by połączyć ze sobą te dwa dalekie światy. One są bogate różnicami, które nas wzbogacają. To jest wniosek, do którego doszłam podczas wszystkich dni podróży. Kiedy jechałam tu ze strzałą, pomyślałam, że ona służy do zabijania, ale przecież istnieje też jej mniejsza wersja, czyli strzałka, które pokazuje kierunek. A zatem pokażemy kierunek połączenia wschodu i zachodu, bo to będzie zawierać w sobie piękne przesłanie - mówiła Paola Giacomini.
Prezydent Majchrowski przekazał zaś strzałę komendantowi miejskiemu PSP w Krakowie, a ten wręczył ją hejnaliście.
Od J. Majchrowskiego Paola Giacomini dostała natomiast miniaturę Lajkonika, a od strażaków - pamiątkowy medal.
Podczas uroczystości wystąpił też Balet Cracovia Danza (przedstawiając tańce typowe dla XIII wieku) oraz Zespół Pieśni i Tańca "Krakowiacy" (prezentując suitę tańców krakowskich, których głównym tematem były harce Lajkonika).
Według legendy w 1287 roku pod miasto nadciągnęli Tatarzy. Czuwający na wieży strażnik zaczął grać na alarm. Zdołał ostrzec miasto przed atakiem, lecz w pół taktu jego gardło przeszyła strzała. Właśnie dlatego melodia hejnału do dziś nagle się kończy - w tym samym miejscu, w którym przestał ją grać bohaterski strażnik.