Modlitwa za uchodźców. Kościół jest wspólnotą przyjaciół

Eucharystia w intencji migrantów i uchodźców odbyła się w bazylice Świętej Trójcy w Krakowie.

Ania przyjechała do Polski w maju. Jest Białorusinką, ale jej przodkowie byli Polakami i dziewczyna czuje, że wróciła do historycznej ojczyzny. - Jestem szczęśliwa, że mieszkam w Krakowie. Artystyczny duch tego miasta rezonuje we mnie - wyznaje dzisiaj. Przeprowadzka do Polski była dla niej stresująca. - Nowy kraj, nowe zasady. Nie wiedziałam, co i gdzie załatwiać. Było ciężko, tak jak ciężko mi mówić po polsku, choć bardzo się staram. Z pomocą przyszli ludzie. Ich wiara we mnie dodawała mi sił - opowiada. Jak podkreśla, dziś cieszy się, że może mówić w języku swoich przodków i bardzo dziękuje za to Bogu.

Dziewczyna dzieliła się swoją historią po Mszy św. w intencji migrantów i uchodźców, której w bazylice ojców dominikanów przewodniczył jezuita o. Jacek Siepsiak. - Migranci, uchodźcy, którzy stukają do naszych bram albo są między nami, mają swoje potrzeby fizyczne - opieki, jedzenia, pracy itd. Ale żeby nie skończyło się przepaścią, żeby nie skończyło się murem wrogości, trzeba też słuchać historii - mówił w homilii. Podkreślał, że jest to warunek niezbędny, aby się z nimi zaprzyjaźnić.

- Kto dla was jest największym przyjacielem? Często są to osoby, przed którymi możecie otworzyć serca, czujecie się na tyle swobodnie, żeby opowiadać im o sobie, mówić im o swoich biedach i samotności - tłumaczył zakonnik. - Jeżeli chcemy posłuchać dzisiaj słowa Bożego, musimy go też słuchać w opowieściach migrantów i uchodźców, którzy przychodzą do nas z innych miejsc, z innych kontekstów, gdzie również pada słowo Boże, gdzie ono kiełkuje, gdzie są tragiczne sytuacje, ale też jest nadzieja - mówił.

Według kaznodziei, jeżeli chcemy tworzyć Kościół, to "trzeba wysłuchiwać historii, trzeba się zaprzyjaźnić". - Nie wystarczą tu internet, telewizja, filmy. One przekazują często bardzo wzruszające historie i dobrze, że są, ale to nie wystarczy. To jest co innego niż opowiadać z serca do serca, co innego niż się zaprzyjaźnić - podkreślał.

Nawiązując do Ewangelii o bogaczu i Łazarzu, kapłan zwrócił uwagę na to, że piekło tego pierwszego polega na tym, iż nie wykorzystał okazji, by się zaprzyjaźnić i w swoim bogactwie został sam. Nikogo nie słuchał, dla nikogo nie stał się przyjacielem. - Taką okazję stwarza nam to, co często świat nazywa "problemem migracji i uchodźców" - zakończył jezuita.

Zgromadzeni w bazylice modlili się w intencji wszystkich osób przybywających do Krakowa i Polski oraz migrujących po całym świecie. - Modliliśmy się także za nas, o otwarte i współczujące serca, zgodnie z życzeniem papieża Franciszka - mówili organizatorzy ze wspólnoty Hanna, działającej na rzecz wykluczonych.

Krakowskie obchody 105. Światowego Dnia Migranta i Uchodźcy w Kościele katolickim współorganizowała wspólnota Taizé z duszpasterstwa akademickiego jezuitów WAJ. W liturgii uczestniczyli przedstawiciele lokalnej wspólnoty greckokatolickiej.

Pieniądze zebrane podczas Mszy św. trafią do pracowników Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć w Krakowie, działającego na rzecz uchodźców i osób poszukujących schronienia w Polsce.

Modlitwa za uchodźców. Kościół jest wspólnotą przyjaciół   Podczas Mszy św. w remontowanej bazylice ojców dominikanów śpiewała schola tworzona m.in. przez członków wspólnoty Taizé Kraków WAJ. Magdalena Dobrzyniak /Foto Gość

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..