– To było 11 dni walki ze sobą – mówi Szymon Makuch, krakowianin, który samotnie przebiegł Islandię.
Sportową pasją zaraziła go mama, z którą od dzieciństwa chodził w góry. – Jest taterniczką, ma już 64 lata i nadal się wspina. Niedawno była nawet w Himalajach – opowiada Szymon. Żeby długo nie czekać na mamę, gdy szedł szybciej od niej, zaczął podbiegać i zbiegać. Efekt był taki, że bieganie coraz bardziej mu się podobało. W końcu wystartował w pierwszym półmaratonie, a potem także w maratonie organizowanym na Islandii, gdzie przez pewien czas pracował. Kolejne starty, rywalizacja i zdobyte medale nie są jednak dla niego wystarczającą motywacją do tego, by dalej biegać. Decydując się na samotny bieg przez Islandię, chciał więc przekroczyć własne granice (fizyczne i psychiczne) i zrobić to dla konkretnej osoby.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.