Na cmentarzu Rakowickim pochowano dziś prof. Łukasza Plesnara (1951-2019), wybitnego filmoznawcę, wykładowcę Uniwersytetu Jagiellońskiego, niegdyś redaktora i publicystę krakowskich czasopism niezależnych.
Obowiązki zatrzymały w Warszawie prof. Ryszarda Terleckiego, historyka, polityka, wicemarszałka Sejmu, innego z bliskich znajomych prof. Plesnara. Podzielił się jednak telefonicznie swymi wspomnieniami. - Patrząc z perspektywy czasu widać, że Łukasz nie był postacią tuzinkową. Poznaliśmy go na początku lat 80. ub. wieku, gdy już działała redakcja "Arki". Szukaliśmy bowiem osób, które mogłyby ją wzbogacić redakcyjnie i publicystycznie. Łukasz bardzo mocno zaangażował się w redagowanie pisma. Był obok Janka Polkowskiego i Ryśka Legutki jego mocnym filarem. Spotkania redakcyjne odbywały się często u niego w domu. Wymagało to w tym czasie pewnej odwagi, by udostępniać swoje mieszkanie dla potrzeb pisma uważanego przez władze komunistyczne za nielegalne. W 1990 r. objął kierownictwo Działu Zagranicznego "Czasu Krakowskiego", który stworzyło środowisko "Arki". Jego talenty spowodowały, że namówiliśmy go, by objął szefostwo telewizji krakowskiej. Zgodził się na to nie bez oporów, bo nie był typem urzędnika - wspomniał prof. Terlecki..
W czasach wspólnej pracy na uczelni poznał go także Leszek Czapliński, publicysta muzyczny i filmoznawca. - Było to w październiku 1981 r. , kiedy rozpoczął współpracę z krakowską filmologią. W 1984 roku na stałe związał się z Zakładem Filmu i Telewizji UJ, w którym pracowałem. Łukasz nie należał do najbardziej przystępnych osób, musiało upłynąć nieco czasu, zanim zaczęliśmy mówić sobie po imieniu. Z tego okresu pamiętam jego błyskotliwe wystąpienie na zebraniu naukowym, poświęcone nowomowie, której analizę przewrotnie zestawił z wybranymi wątkami z "Chatki Puchatka" Milne’a - powiedział red. Czapliński. - Był człowiekiem bezkompromisowym, ale i uczciwym. Niech zaświadczy o tym następujące zdarzenie. Od roku 1980 na studiach zaczęli pojawiać się oficerowie wojska polskiego. Ci na teatrologii nie mieli łatwego życia, albowiem, wówczas docentka, a obecnie emerytowana profesorka UJ, nie przepuszczała im i z marszu oblewała. U Łukasza bardzo trudno było zdać egzamin z teorii filmu, ale pewien wojskowy, który na to zasłużył, otrzymał najwyższą ocenę, ponieważ, wtedy jeszcze doktor Plesnar, jako wykładowca nie kierował się własnymi uprzedzeniami czy krzywdami (internowanie w stanie wojennym), lecz wyłącznie względami merytorycznymi, nigdy bowiem nie mieszał polityki z działalnością dydaktyczną - dodał.
Czytaj także: