Wolontariusze SuperW będą zachęcać do włączenia się w tę ogólnopolską akcję. Wśród nich będzie m.in. Joasia Michorowska-Duś.
W Paczce działa od roku, choć jej przygoda z tą akcją zaczęła się dużo wcześniej.
- Wraz przyjaciółmi od kilku lat bierzemy udział w tym przedsięwzięciu, które łączy pomoc z integracją. Na początku jest przecież wybór rodziny, której chcemy pomóc, a później wspólne zakupy, pakowanie paczek i wyczekiwanie na finał. Wspólnie też jedziemy do rodziny. To niesamowite uczucie, kiedy możemy się poznać! - opowiada.
Gdy po raz pierwszy robiła Szlachetną Paczkę, udało się pomóc starszemu, bardzo schorowanemu małżeństwu. - Na święta Bożego Narodzenia otrzymaliśmy od nich piękne życzenia oraz wiersz - wspomina. - Moje doświadczenia, jako darczyńcy, zainspirowały mnie pomysłu, aby zaangażować się w wolontariat Szlachetnej Paczki. Najbardziej urzeka mnie reakcja osób, którym pomagamy. Są też łzy wzruszenia i zaskoczenie, gdy słyszę, że ktoś na święta marzy o szynce czy ciepłym kocu. Wtedy dociera do mnie, jak wiele jest wokół nas ubóstwa. A najczęściej ci, którzy najbardziej potrzebują pomocy, wcale o nią nie proszą - zauważa Joasia.
Przekonuje też, że wolontariat w Paczce daje jej bardzo dużo. Jest to nie tylko poczucie, że uczestniczy w czymś ważnym, ale również cała gama pozytywnych uczuć: od radości, poprzez ogromną satysfakcję, gdy uda się samą tylko rozmową wywołać uśmiech na twarzy osób, którym pomaga. - Wolontariat w Szlachetnej Paczce pozwolił mi jeszcze bardziej rozwinąć umiejętności logistyczne i w zakresie komunikacji interpersonalnej. Sprawił, że podchodzę bardziej optymistycznie do życia, a nawet zmobilizował, by podjąć kolejne studia, tym razem na kierunku praca socjalna - cieszy się J. Michorowska-Duś.
- Są łzy wzruszenia i zaskoczenie, gdy słyszę, że ktoś na święta marzy o szynce czy ciepłym kocu - mówi Joasia Michorowska-Duś. Archiwum prywatneTo nie wszystko. Wyciskające łzy wzruszenia historie rodzin, którym pomaga Szlachetna Paczka, wolontariusze mnożyć mogą w nieskończoność.
Pani Wiesława (63 lata) nie zna codzienności bez lęku o zdrowie swoje i swoich najbliższych. Od śmierci rodziców mieszka samotnie. Oboje byli ciężko chorzy, więc opiekowała się nimi. Gdy odeszli, za jakiś czas zachorowała na nowotwór. Hart ducha nie pozwalał jej się poddać i po wycieńczającym leczeniu wyszła na prostą. Rok temu dowiedziała się jednak... o chorobie nowotworowej ukochanej siostry. Pomaga więc siostrze zmierzyć się z bólem i strachem. Dwa lata temu wzięła także pod opiekę małego psa. - On uratował mi życie. Dzięki niemu mam motywację, żeby wychodzić z domu! - mówi. Po odliczeniu kosztów za mieszkanie na życie zostaje jej 190 zł na miesiąc. - Moje marzenie? Chciałabym mieć grzejniczek elektryczny, taki mały. Zimą w łazience czuję się jak na zewnątrz - wyznaje pani Wiesława.
Z kolei pan Waldemar nie jest chory. Jest biedny. I stary. A najgorsza jest samotność. Dopóki żyła Helenka, był szczęśliwy. Oboje byli. Jesienią zbierał grzyby, ona suszyła je w piecu, pachniało domem. Razem przeżyli prawie pół wieku. Teraz, gdy idzie jesień, nie myśli już o grzybach, tylko o butach. Czy uda mu się w końcu odłożyć przed zimą na jakieś ciepłe? Z tysiącem złotych emerytury oszczędzać się nie da. A marzenia? - Już nie marzę o niczym. Chodzę tylko do żony na cmentarz i opowiadam jej, jak minął dzień. Nic więcej mi nie zostało - mówi.
Krakowski marsz na otwarcie bazy rodzin Szlachetnej Paczki rozpocznie się w sobotę 16 listopada o godz. 12 nieopodal Teatru im. Słowackiego. Przejdzie przez Rynek Główny i zakończy się przy pomniku Adama Mickiewicza.
Warto dodać, że przez 18 lat w działania Paczki włączyło się niemal 4 mln osób, a łączna wartość pomocy materialnej, przekazanej ponad 150 tys. rodzin w potrzebie, przekroczyła ćwierć miliarda złotych. Tylko w ubiegłym roku ponad 12 tys. wolontariuszy i 600 tys. darczyńców połączyła chęć uczestnictwa w zbiorowym czynieniu dobra.