– Jadąc na krańce świata, nie poświęcamy niczego i nie wycinamy dwóch lat z życiorysu. Na ten czas zmienia się tylko miejsce zamieszkania i pracy – przekonuje Ewelina Gwoźdź.
Od dziecka podobały się jej podróże, ale z biegiem lat zauważyła, że wyjeżdżając gdzieś na tydzień albo trochę więcej, czuła potem niedosyt. – Zwiedzałam zabytki, ale niewiele wiedziałam o danym kraju. A ja chciałam żyć z jego mieszkańcami, a nie w pięknym hotelu, niczym w bańce. Chciałam poznawać świat od strony potrzebujących. Gdy tak składałam te przemyślenia w całość, wniosek był jeden: tym, czego szukam, są misje – opowiada dziewczyna. Zawsze też lubiła uczyć się języków obcych. – Pan Bóg, obdarzając człowieka talentem, wie, jak go potem wykorzystać. Ja w tym zamiłowaniu widzę namacalne działanie Ducha Świętego – uśmiecha się Ewelina.
Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.