Przez wstawiennictwo Gaździny Podhala bacowie i juhasi powierzyli Bogu tegoroczny wypas owiec.
Mszy św. w sanktuarium Matki Bożej Królowej Podhala w Ludźmierzu przewodniczył ks. prał. Władysław Zązel, kapelan Związku Podhalan.
Zanim w bazylice rozpoczęła się Eucharystia, kierdel owiec przyprowadzono spod Domu Podhalan do kosora koło świątyni. Została także poświęcona woda zaczerpnięta do putni ze studzienki koło sanktuarium.
Po procesyjnym przejściu do bazyliki kustosz sanktuarium ks. Jerzy Filek przywitał przybyłych, podkreślając, że to dobry góralski zwyczaj, by przed wyjściem na hale przyjść do Matki Bożej, aby prosić Ją o wstawiennictwo i Boże błogosławieństwo.
W homilii ks. Władysław Zązel nawiązał do słów z Ewangelii: "A myśmy się spodziewali". - Niespodzianka bierze się stąd, że przestajemy robić po Bożemu, a robimy po swojemu. A przecież wszystko jest w rękach Boga - mówił duchowny.
- Dziś wszyscy w maseczkach, w mniejszej liczbie. Kto by się tego jeszcze dwa miesiące temu spodziewał? Przy tej pandemii można sobie uświadomić, że są gorsze pandemie: niewiary, niemoralności, nienawiści, nietrzeźwości. Wszystkie te tragedie biorą się z nieposłuszeństwa wobec Boga - wyjaśniał kapelan Związku Podhalan.
W związku z ograniczeniami spowodowanymi pandemią, w święcie uczestniczyła 40-osobowa reprezentacja baców i juhasów. W ich imieniu głos zabrał Andrzej Gąsienica-Makowski. - Gdy bacowie ruszają na hale z owcami, wtedy góry żyją. Prosimy Matkę Bożą o opiekę, dlatego spotkajmy się w październiku, aby dziękować za ten rok, który zaczyna się bardzo trudno - mówił.
W procesji z darami górale przynieśli do ołtarza dwie owieczki, a także oscypki, zrobione w pierwszych dniach wypasu na halach.
Bacowie otrzymali wodę święconą, sajtę do rozpalenia watry oraz kalendarze podhalańskie do bacówek, by "z Bogiem pracować, jak Bóg chce". Na zakończenie święta został poświęcony kierdel owiec w kosorze (ogrodzeniu).