- Od ponad miesiąca mamy tu prawdziwą pustelnię - piękną, ponieważ nieobecność masy turystów ośmieliła przyrodę - opowiada o. Mateusz Jacukiewicz OP, przełożony klasztoru dominikanów na Wiktorówkach.
Wspólnotę położonego na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego domu tworzy trzech braci, którzy wspólnie opiekują się kaplicą MB Jaworzyńskiej - Królowej Tatr. O tej porze roku przez Wiktorówki zwykle przetacza się tłum. Część turystów odwiedza kaplicę, inni idą na znaną z pięknych widoków Rusinową Polanę, niektórzy zmierzają jeszcze dalej. W tym roku jest inaczej.
- Wielu ludzi mówiło nam, że mamy tu pustelnię, ale przy tej liczbie turystów, brzmiało to trochę jak ironia - mówi o. Mateusz.
Ze względu na rozprzestrzenianie się epidemii koronawirusa szlaki turystyczne w Tatrach zostały zamknięte dla turystów 13 marca. Od 3 kwietnia zakaz wstępu obejmuje także mieszkańców podtatrzańskich gmin. Część szlaków została otwarta 21 kwietnia, ale dotyczy to tylko czterech dolin reglowych.
- Od miesiąca mamy tu prawdziwą pustelnię - piękną, ponieważ nieobecność masy turystów ośmieliła przyrodę. Obudziły się niedźwiedzie, pojawiły się ptaki, których dawno tu nie widzieliśmy. Poranne koncerty koją nasze nerwy po sezonie zimowym, słychać też wołanie sokoła wędrownego. Normalnie jak na filmach z Alaski - relacjonuje dominikanin.
Przyznaje, że to czas "podszyty niepokojem". - Śledzimy ciągle wiadomości o rozprzestrzeniającym się wirusie. Zwłaszcza te, które docierają do nas z Rzeszowa, bo tam nasi bracia dominikanie złapali wirusa. Od miesiąca właściwie nie mamy kontaktu z osobami, które nas tu odwiedzały i wspierały. Tyle tylko, że zamienimy czasem parę słów przez telefon - mówi o. Mateusz.
- Czy boimy się choroby? Raczej nie. Boimy się o naszych najbliższych oraz tego, abyśmy sami nie stali się źródłem zakażenia dla innych. Nie wiemy co będzie za tydzień, a co dopiero za miesiąc i dlatego wiele naszych planów jest w zawieszeniu. Nie wiadomo, czy uda się je zrealizować - przyznaje dominikanin. Zapewnia, że choć wraz z zamknięciem parku zniknęły także źródła utrzymania klasztoru, to ojcowie mają oszczędności i nie muszą obawiać się o najbliższą przyszłość.
O. Mateusz mówi też, że niezwykłym doświadczeniem są Msze św. w pustej kaplicy. Zwłaszcza te niedzielne. - Musimy się nauczyć celebracji ze świadomością, że nasi przyjaciele są z nami, choć ich nie widzimy. To nowe doświadczenie - mówić kazanie do pustych ławek jak do pełnej ludzi kaplicy - mówi.
- Także brak Eucharystii może być dla nas wszystkich niezwykłym doświadczeniem i odkryciem, że niezaspokojonym pragnieniem też można być blisko Boga. A Bóg? On jest teraz najbliżej tych, którym trudno złapać oddech na oddziałach szpitalnych. Dzieli ich strach, niepewność i bezsilność. Bo to Bóg jest zwycięzcą śmierci, choroby, cierpienia i prowadzi nas tam, gdzie tego już nie będzie - podkreśla dominikanin.
- A my zaraz zaczniemy rąbać drewno na opał, bo wirus też się kiedyś skończy i znów przyjdą turyści do Matki Bożej Jaworzyńskiej. I znów zrobimy dla nich herbatę - zapewnia.
Po długim weekendzie majowym sytuacja w Tatrzańskim Parku Narodowym - a zatem również na Wiktorówkach - ma wracać do normy. Od 4 maja otwarte będą szlaki na terenie TPN, czynne będą schroniska i parkingi przy wejściach na szlaki. Ruszy także kolej linowa na Kasprowy Wierch.