- Szczepionki nie są po to, by chronić tych, którzy chorują łagodnie. Szczepionki mają chronić tych, którzy mogą chorować ciężko - mówi ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie.
Podobna sytuacja może być teraz z koronawirusem.
Znacznie ponad 80 proc. przechodzi tę infekcję łagodnie. Ale pozostali chorują ciężko, a niektórzy umierają. Wiemy, że osoby z chorobami współistniejącymi są w tzw. grupie ryzyka (choć zdarzają się osoby ponad 90-letnie, które radzą sobie z COVID-19), ale wiemy też, że są ludzie młodzi i zdrowi, którzy umierają. Jeżeli nie zostaniemy zaszczepieni, prędzej czy później wszyscy zachorujemy. Nie wiadomo, w którym przedziale procentowym się znajdziemy. Wszyscy wierzymy, że wśród tych bezobjawowych, ale może jednak wśród tych, którzy będą wymagać respiratora? A jeśli pojawi się szczepionka, na pewno nie będzie od razu dostępna dla wszystkich. Cały czas borykamy się z brakiem dostępności różnych szczepionek. Na pewno przeciw COVID-19 szczepić trzeba zwłaszcza osoby z grup ryzyka.
Ruchy antyszczepionkowe podnoszą też koronny argument, że w pracach nad szczepionkami wykorzystuje się tkanki pobrane z abortowanych płodów.
Współczesna medycyna dąży do tego, by szczepionki wytwarzać metodą inżynierii genetycznej. Prawie wszystkie szczepionki na WZWB czy HPV powstają tak, że sekwencjonuje się fragment DNA wirusa, potem się go powiela i wszczepia w hodowlę drożdży, a one produkują białko kodowane przez ten fragment DNA. To białko jest składnikiem szczepionki. Obecnie nie pobiera się komórek z abortowanych płodów w celu produkcji szczepionek.
Na koniec ciekawostka: na Zachodzie dużo firm ubezpieczeniowych działa tak, że od klientów wymaga nie tylko badań profilaktycznych, ale też szczepień.
Tak. Zaniechanie szczepień znacznie zwiększa ryzyko zachorowania na poważne choroby. Dla firmy ubezpieczeniowej oznacza to olbrzymie kwoty na opłacenie leczenia. Dlatego w takich sytuacjach podwyższa składki. To normalna, ekonomiczna decyzja. A u nas, póki co, antyszczepionkowcy nie dość, że narażają swoje dzieci na niebezpieczeństwo, to jeszcze narażają nas na koszty. Czy naprawdę chcieliby świata bez szczepionek? Powrotu do czasów, gdy w wyniku epidemii umierało nawet kilka milionów osób? Dzieci, które są leczone u mnie na oddziale, naprawdę cierpią na konkretne choroby - krztusiec, sepsy, zapalenia mózgu w przebiegu ospy, COVID-19. Masoneria tych wszystkich chorób nie wymyśliła. Generowanie teorii spiskowych naprawdę nie ma sensu.