Żył w cieniu kamer i newsów, a ludzie kochali go, szukając w nim przewodnika duchowego. Służył im najlepiej jak potrafił, chowając się pod opiekuńczym płaszczem Matki Bożej Kalwaryjskiej. Taki właśnie był śp. kard. Marian Jaworski.
Urodził się we Lwowie, który kochał całym młodzieńczym sercem. Gdy jednak w 1945 r. postanowił oddać życie Bogu, okazało się, że los rzuca go do Kalwarii Zebrzydowskiej, bo tam właśnie zostało po wojnie przeniesione seminarium lwowskie. W polskiej Jerozolimie szybko poczuł się jak w domu i zachwycił się ogromnym duchowym bogactwem tego miejsca. 5 lat później, 25 czerwca 1950 r., święcenia kapłańskie przyjął – z rąk abp. Eugeniusza Baziaka, metropolity lwowskiego – nie gdzie indziej, tylko w kaplicy Matki Bożej Kalwaryjskiej, wpatrzony w łaskami słynący obraz. To miejsce na zawsze pozostało mu drogie, a gdy już u schyłku życia przyjeżdżał do sanktuarium pasyjno-maryjnego w Kalwarii Zebrzydowskiej, często mówił do obecnego kustosza o. Konrada Cholewy OFM: „Czy ja mógłbym sam, na chwilę, do Matki Bożej?”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.