Dotyczy to zarówno pacjentów z COVID-19, jak i tych z innymi schorzeniami.
Jeszcze do niedawna w tej placówce nie byli leczeni pacjenci zakażeni koronawirusem, jednak decyzją wojewody małopolskiego od ostatniego poniedziałku (12 października) w oddział covidowy został przekształcony oddział reumatologii Szpitala Specjalistycznego im. J. Dietla przy ul. Focha 33 w Krakowie. Już w czwartek był on zapełniony (są tam 33 łóżka). Dodatkowo dla pacjentów z COVID-19 w ciężkim stanie przeznaczone zostały też łóżka oddziału intensywnej opieki kardiologicznej przy ul. Skarbowej. Tam również miejsca się wyczerpały (pacjenci są pod respiratorami), a - co ważne - nie jest to oddział intensywnej terapii, tylko oddział wzmożonej opieki kardiologicznej, który jest wsparciem dla oddziału kardiologii.
Do szpitala cały czas zgłaszają się też pacjenci, którzy nie mają koronawirusa, tylko problemy kardiologiczne oraz inne schorzenia wymagające hospitalizacji. Trafiają tu również podopieczni wielu domów pomocy społecznej. Nie ma już dla nich sal, więc dyrekcja szpitala zdecydowała o przekształceniu pomieszczeń konferencyjnych w sale szpitalne.
- Nie wyobrażamy sobie, żebyśmy mieli komukolwiek odmówić pomocy, mimo że sytuacja jest bardzo trudna - zapewnia Marcin Mikos, dyrektor ds. administracyjnych Szpitala Specjalistycznego im. J. Dietla w Krakowie. Jak opowiada, również w innych szpitalach sytuacja nie jest lepsza, a znalezienie w nich miejsc dla pacjentów covidowych i tych bez zakażenia zaczyna być wielkim problemem.
- Dziś na izbie przyjęć udzieliliśmy pomocy dziewczynie z urazem nogi, która wyła z bólu, a nigdzie nie mogła znaleźć pomocy. U nas został wykonany rentgen i pacjentka została zaopatrzona - opowiada M. Mikos i dodaje: - Jeśli ktoś twierdzi, że media przesadzają, mówiąc, że w szpitalach nie ma miejsc albo, że to lekarze nie chcą przyjmować chorych, to zapraszam do Szpitala Dietla. Można wręcz powiedzieć, że balansujemy tu na krawędzi. Mam nadzieję, że obostrzenia, które właśnie weszły w życie, pozwolą zmniejszyć ilość zakażeń. W przeciwnym wypadku będzie bardzo źle - nie kryje M. Mikos.