Nowy numer 38/2023 Archiwum

Jest czas porozmawiać

Nowa książka Beaty Sabały- -Zielińskiej „Pięć Stawów. Dom bez adresu” to opowieść o najwyżej położonym schronisku PTTK w polskich Tatrach. Legendarnym. Kultowym. Niepowtarzalnym.

Książkę otwiera zdanie Marychny Krzeptowskiej, która dziś wraz z młodszą siostrą Martą prowadzi schronisko w tatrzańskiej Dolinie Pięciu Stawów. „Ja bym powiedziała, że Pięć Stawów to początek świata. W każdym razie dla nas na pewno” – mówi jedna z głównych bohaterek opowieści. Na kolejnych stronach o „Piątce” opowiadają m.in. Marta Krzeptowska („To po prostu mój dom”), Paweł Skawiński, przewodnik, ratownik TOPR, były dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego („To najpiękniejsza dolina w całych Tatrach”), czy Agnieszka Żuławska-Umeda, córka Juliusza Żuławskiego, przyjaciółka rodziny Krzeptowskich („To niesamowite, jak ludzie tu się otwierają”). Dalsza lektura to kolejne wspomnienia i historie – radosne i tragiczne.

Przy jednym stole

Od niemal 100 lat schronisko prowadzi jedna rodzina – ród Krzeptowskich. Podczas poświęconego książce spotkania online (zapis można znaleźć na facebookowym profilu wydawnictwa Prószyński i S-ka) siostry Krzeptowskie opowiadały, że ich przodkowie z Doliną Pięciu Stawów Polskich byli związani jeszcze przed powstaniem Tatrzańskiego Parku Narodowego. Paśli tam owce i wyrabiali – ponoć najlepsze na świecie – oscypki. Sekret serów miał leżeć w... diecie owiec, które jadły tylko górskie zioła. Dziś owiec nie ma, jest za to schronisko. Nie tylko najwyżej położone, ale też odgrodzone górami od reszty świata, a przede wszystkim od reszty światła.

To dlatego z „Piątki” tak dobrze widać rozgwieżdżone niebo. To miejsce, które sprzyja rozmowom. Z kilku powodów. Jak tłumaczyły kierowniczki schroniska, już sam fakt, że goście są na wakacjach, poza domem, otwiera ich na drugiego człowieka. Do tego dochodzą zmęczenie, górskie otoczenie. Jest też prosty, ale bardzo ważny czynnik, prowokujący do rozmów. „W schronisku starym i stałym zwyczajem jest to, że są wielkie stoły, przy których wszyscy razem siadają. Nie znają się, ale bardzo dużo ich łączy, bo łączą ich góry” – mówiła M. Krzeptowska. Tematy dyskusji bywają różne. Wspominała na przykład, że kiedy w schronisku zrezygnowano z plastikowych słomek do napojów, toczyły się tam dyskusje ekologiczne, bo nie do końca przekonani turyści dopytywali o takie „ekozmiany”. Marta Krzeptowska przekonywała, że Dolina Pięciu Stawów to dobre miejsce do takiej refleksji. „Tutaj jest na to czas” – mówiła.

Półtora roku w Pięciu Stawach

Podczas spotkania autorka – rodowita góralka, publicystka i dziennikarka radiowa – wspominała kulisy pracy nad książką. Jak mówiła, samo zebranie materiału zabrało jej rok. Kolejne 6 miesięcy zeszło na pisaniu. „Mogę powiedzieć, że półtora roku spędziłam w Pięciu Stawach, ponieważ pracowałam nad tą książką codziennie po 12–14 godzin. Nawet śniłam o Pięciu Stawach, co było dla mnie trochę męczące” – mówiła Beata Sabała-Zielińska. Zapewniła jednak, że nawet widząc za oknem spacerowiczów cieszących się piękną, tatrzańską wiosną, nie czuła, że ciężko pracuje. „Byłam w najpiękniejszym miejscu w Polsce, a może i na świecie – w Pięciu Stawach” – mówiła.

Jedną z perełek, odkrytych przy okazji pracy nad książką, były zapiski Marii Krzeptowskiej. „Mam nadzieję, że rodzina Krzeptowskich wyda kiedyś ten pamiętnik w całości, bo to jest coś cudownego” – mówiła autorka. „Ona opisuje świat, przyrodę, schronisko, stosunek do pracy i do turystów w taki bardzo prosty, a przy tym serdeczny sposób, bez koloryzowania” – wspominała B. Sabała-Zielińska. „Pamiętam, że czytałam te pamiętniki w lecie, na tarasie, i co chwilę mówiłam do swojej rodziny: »Jakie to jest fantastyczne, posłuchajcie!«” – opowiadała. Próbkę twórczości Marii Krzeptowskiej – wśród innych głosów osób związanych ze schroniskiem – czytelnicy również znajdą w książce „Pięć Stawów. Dom bez adresu”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast