- Był poszukiwanym autorytetem, wrażliwym zakonnikiem, bardzo uważnym w obserwowaniu ludzi i wymagającym w stosunku do siebie - wspominał zmarłego 1 lutego założyciela miesięcznika i wydawnictwa "W drodze" jego wieloletni przyjaciel o. Jan Andrzej Kłoczowski.
W dominikańskiej bazylice Trójcy Świętej zebrała się rodzina o. Marcina Andrzeja Babraja, siostry i bracia z różnych klasztorów dominikańskich w Polsce, współpracownicy i przyjaciele zmarłego zakonnika, przedstawiciele samorządu i organizacji z rodzinnego Inowrocławia. Z Kazachstanu przyjechał abp Tomasz Peta, metropolita Astany.
Mszy św. przewodniczył abp Marek Jędraszewski. Jak wspominał, ziemska wędrówka o. Babraja była naznaczona dramatycznymi zdarzeniami, zwłaszcza w okresie dzieciństwa, gdy wybuchła II wojna światowa. Ojciec przyszłego dominikanina walczył w podziemiu, dostał się w ręce Niemców i został rozstrzelany na Pawiaku w 1942 roku. Reszta rodziny została wywieziona do Kazachstanu. Do Polski wrócili po wojnie i udali się do Inowrocławia, rodzinnego miasta matki o. Marcina.
- Trudne doświadczenia wojenne nie dawały powodów do złudzeń, w jakiej sytuacji znalazła się nasza ojczyzna po układzie zawartym w Jałcie. Młody Andrzej szybko zrozumiał wtedy, że pozostały dwie rzeczywistości, w których można prowadzić dalszą walkę o niepodległość - język polski i Kościół katolicki - mówił metropolita krakowski. - Imponował wewnętrznym pokojem, wsłuchiwaniem się w głos swoich rozmówców, gronem niezwykłych osób, niekiedy pozostających na obrzeżach Kościoła, z którymi współpracował, które inspirował i które gościły na łamach miesięcznika i publikowały swoje książki, jak prof. Barbara Skarga i Gustaw Herling-Grudziński - dodał.
Homilię wygłosił o. Kłoczowski OP, wieloletni przyjaciel zmarłego dominikanina. - To taka wyrazista, zacna postać, choć może nie z tych, które dbały o swoją pozycję czy uznanie zasług - opisywał. Jak dodał, redaktor dominikańskiego wydawnictwa był człowiekiem "twórczej myśli i wielkiej pracowitości".
Poznali się jako studenci na uniwersytecie w Poznaniu. Połączyli siły w walce o duszpasterstwo akademickie, unicestwione przez władze komunistyczne w 1956 roku. - Udało się. To było nasze zwycięstwo, poszerzenie obszaru wolności. Przysiadywaliśmy z Andrzejem głównie u stóp o. Joachima Badeniego, który gromadził wielu, aż się stworzył "klub Andrzejów" - wspominał przyjaciel zmarłego.
Opowiadał o rozmowach o powołaniu zakonnym i dwutygodniowych rekolekcjach, które wspólnie odprawili w krakowskim eremie kamedułów, by rozeznać swoją przyszłość. - On po tych rekolekcjach wstąpił do zakonu, ale ja jeszcze nie. Miałem rozterki - studia, doktorat, małżeństwo... Modlił się za mnie codziennie w nowicjacie. Skutek był taki, że już po roku byłem pod troskliwą opieką magistra nowicjatu - mówił.
Przypomniał wizję redaktora naczelnego "W drodze", który chciał, by to pismo było dla młodych, "potrzebujących pomocy i przewodnika w dążeniu do pogłębienia wiary, bardziej wnikliwego poznawania myśli chrześcijańskiej - klasycznej i tej, która zmaga się z problemami naszej współczesności".
Wspominając ostatnie lata zmarłego zakonnika, mówił o jego osłabieniu pracą, trudnymi doświadczeniami wygnania wojennego, które zostawiły wyraźny ślad w jego zdrowiu fizycznym i psychicznym. Ojciec Marcin znosił je cierpliwie, "będąc dla wspólnoty braci budującym przykładem".
- Ojcze Marcinie, bracie nasz, żegnamy cię dzisiaj, dziękując Bogu za to, że z nami byłeś i jaki byłeś. Wiedz, że temu pożegnaniu towarzyszy modlitwa, że twoi bracia wspierają ciebie i niezłomnie wierzą, że jesteś w rękach Ojca, który cię przygarnia - zakończył o. Kłoczowski.
Podczas Mszy św. odczytano list o. Wojciecha Giertycha OP. "Wiedział, że wiara nie zabrania myśleć ani poza wiarą, ani wewnątrz niej, i że to myślenie może być autentyczne, szerokie, a zarazem wierne Objawieniu. Nie znosił klerykalizmu, ciasnej, napuszonej postawy. On był normalny, świeży i bezpośredni w kontakcie" - napisał teolog papieski.
Swojego wieloletniego duszpasterza pożegnali także profesorowie poznańskich uczelni. "Dziś reprezentujemy wielotysięczną rzeszę pracowników naukowych naszego miasta. Dobry Bóg postawił cię na naszych życiowych drogach. W latach 70. i 80. wielu z nas rozpoczynało drogę naukową. Żyliśmy w systemie, który tłamsił ludzką kreatywność, sumienia i psuł ludzką umysłowość, niszczył religię i wolność. W tamtych czasach jasnym punktem na mapie Poznania był klasztor dominikanów, a w nim ty" - napisali. Podkreślali, że było to dla nich "piękne oblicze Kościoła".
"Dzięki tobie doświadczyliśmy, że Kościół może być miejscem najbardziej fundamentalnego ludzkiego dialogu. Wielu z nas ubolewa na dzisiejszy jego niedostatek i fatalne tego skutki. Wielką twoją zasługą było ukazywanie intelektualnego bogactwa chrześcijaństwa" - podkreślili naukowcy.
Po Mszy św. ciało zasłużonego dominikanina spoczęło w grobowcu zakonnym na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Czytaj także: