Metropolita krakowski przewodniczył w katedrze na Wawelu Mszy św. w 79. rocznicę utworzenia Armii Krajowej. Uroczystości rocznicowe odbyły się także przy Grobie Nieznanego Żołnierza na pl. Matejki.
Na początku homilii abp Marek Jędraszewski zwrócił uwagę, że Polacy po 1 i 17 września 1939 r. stawiali sobie dwa pytania: czy możemy zgodzić się na klęskę i czy możemy pogodzić się z tym, że Polska znowu zostanie wykreślona z map politycznych Europy, podobnie jak to było przez 123 lata między rokiem 1795 a 1918. - Odpowiedź brzmiała krótko: "nie". Nie - dlatego, że to słowo w kluczowych sytuacjach dla dziejów Polski jest wpisane w nasz kulturowy kształt - mówił metropolita krakowski, przywołując fragment Mazurka Dąbrowskiego: "Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy..." i słowa Józefa Piłsudskiego: "Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska".
Arcybiskup zaznaczył, że głęboko wpisane w polski kod kulturowy "nie" nie budziło wówczas wątpliwości, ponieważ społeczeństwo wyrastało z tradycji powstańców styczniowych, uczestników zmagań o niepodległość z 1918 r., odwoływało się do etosu polskiej inteligencji, duchowieństwa katolickiego i nowego patriotycznie ukształtowanego "pokolenia Kolumbów". - Jeżeli było takie społeczeństwo, to mimo tragedii września 1939 r. i wszystkich jego następstw dominowała nadzieja - zauważył metropolita, wskazując na świadomość ciągłości państwa polskiego, którą budowała obecność polskich władz na Zachodzie, a później tworzenie struktur Polskiego Państwa Podziemnego.
Owe struktury, w tym także zbrojne, zachowały swoją ciągłość. Wpierw powołano Służbę Zwycięstwu Polski, przemianowaną później na Związek Walki Zbrojnej, a następnie na Armię Krajową. - 14 lutego 1942 r. powołano Armię Krajową po to, aby pokazać i Polakom żyjącym pod okupacją, ale i wszystkim sojusznikom na Zachodzie, że to nie są rozproszone grupki oporu, ale to jest armia, armia polska, armia tego kraju - mówił abp Jędraszewski. Zaznaczył, że największym heroizmem i zarazem największą tragedią AK było powstanie warszawskie; że żołnierzy niezłomnych (wyklętych) komunistyczne władze przedstawiały jako kolaborantów hitlerowców i "zaplute karły reakcji". - To trudne dzieje. Nawet na dzisiejsze czasy, kiedy do nich wracamy jedynie historyczną pamięcią - mówił arcybiskup.
Metropolita przywołał postać kard. Stefana Wyszyńskiego, który podczas powstania warszawskiego był kapelanem Armii Krajowej. Arcybiskup zacytował m.in. wspomnienia Prymasa Tysiąclecia z 17 czerwca 1962 roku. Kardynał Wyszyński opisał spotkanie z niemieckimi oficerami, którzy pokazali mu fotografię Chrystusa z frontonu kościoła Świętego Krzyża w Warszawie, leżącego na bruku, ale z dłonią wskazującą na napis na cokole: "Sursum corda". "Na warszawskim bruku zburzonego miasta, zamienionego w popioły i zgliszcza - pozostał Chrystus. Obalony wprawdzie, niemocny, leżący na swym krzyżu, ale dłonią pokazujący zburzonej stolicy niebo, aby nie przestała wierzyć, iż może się odrodzić. Jednego tylko potrzeba - nadziei! »Sursum corda, w górę serca!«" - pisał kard. Wyszyński.
- Ostateczna nadzieja w Chrystusie, który "do końca nas umiłował" - powiedział metropolita krakowski, podkreślając, że takie jest przesłanie, które płynie z tamtych czasów. - Dzisiaj przeżywamy swoje niepokoje i lęki o Polskę, o jej tożsamość, o wierność wartościom, o to, aby nie zginęła. Nie zginie, jak długo będzie z Chrystusem, jak długo będzie wpatrywała się w Jego krzyż - zakończył abp Jędraszewski.
Z okazji rocznicy hołd walczącym i poległym w obronie ojczyzny oddali przy Grobie Nieznanego Żołnierza na pl. Matejki wojewoda małopolski Łukasz Kmita i dyrektor oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie prof. Filip Musiał. - To pod sztandarem Armii Krajowej zjednoczył się cały naród wypełniony patriotycznym pragnieniem serc i dążeń niepodległościowych. Dzisiejsza data przypomina nam o heroizmie i oddaniu wszystkich tych, którzy przysięgli swoją wierność Polsce. Oddajemy im hołd i mówimy: pamiętamy! - powiedział wojewoda.
Odczytano także list ppłk. Ryszarda Łady Brodowskiego "Bodzanty", adwokata, przewodniczącego Okręgu Małopolska Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. 96-letni kombatant był w czasie wojny żołnierzem 4 Pułku Piechoty Legionów AK, wchodzącego w skład Korpusu Kieleckiego AK. Po wojnie był więziony oraz inwigilowany przez władze komunistyczne.