- W oczy rzucał się jego spokój, nadludzki wręcz, pochodzący od Boga, bo Paweł był człowiekiem głębokiej modlitwy. Był naszą ostoją i powiernikiem - mówią przyjaciele i współpracownicy z Komitetu Organizacyjnego ŚDM Kraków 2016 i małopolskiej policji, której był kapelanem.
Co ważne, ks. Paweł był też opanowany i biły z niego pogoda ducha oraz rozmodlenie. - Nawet pod koniec przygotowań do ŚDM, gdy zmęczenie było już wielkie, a emocje jeszcze większe, bo wiele rzeczy w ostatniej chwili sypało się, on zachowywał spokój i optymizm - dodaje ks. Andrzej, a ks. Grzegorz Nazar, proboszcz parafii greckokatolickiej w Gorlicach, który podczas ŚDM również pracował w sekcji rejestracji, nie ma wątpliwości, że ten spokój ks. Pawła pochodził od Boga. - Był ostoją. Nawet w trudnych sytuacjach potrafił powiedzieć: "To się uda", "Damy radę", "Pan Bóg tę sprawę rozwiąże, bo to On działa przez nasze ręce" - opowiada ks. Grzegorz i przypomina, że ks. Mielecki lubił troszczyć się o innych. Widząc, że ktoś z Komitetu Organizacyjnego ŚDM przez kilka godzin nie wstawał od komputera, podchodził i pytał, czy przynieść kanapkę albo zachęcał, by wyjść na kilka chwil na świeże powietrze i odpocząć. - Był naszym powiernikiem. Gdy potrzebowaliśmy rozładować emocje, wyrzucić z siebie różne rzeczy, to zaczepialiśmy Pawła i rozmawialiśmy, czasem w biurze, a czasem szło się "na miasto" - dodaje ks. Nazar.
Księdzu Pawłowi nie brakowało też poczucia humoru. - Pewnego dnia jedna z koleżanek z sekcji dostała ptasie mleczko, ale... nie otwierała go. Gdy siedzieliśmy, pracując do późna w nocy, stwierdził nagle, że potrzeba mu cukru. Ja też potrzebowałem. Słysząc to, zaśmiał się, że zaraz nas rozrusza - wspomina ks. Grzegorz. Okazało się, że ks. Mielecki zauważył, iż to ptasie mleczko można w sprytny sposób otworzyć i wysunąć jedną szufladkę słodkości. - Na moje wątpliwości, że przecież koleżanka w końcu zauważy, że jej podjadamy ptasie mleczko, zapewnił, że odkupimy. I rzeczywiście - następnego dnia przyniósł pudełko i dyskretnie podmienił to, które otworzyliśmy. A potem jeszcze przez tydzień, co drugi dzień, kupowaliśmy ptasie mleczka - mówi ks. Nazar.
Piękne wspomnienia o ks. Pawle zachowali też jego świeccy współpracownicy. Ania przekonuje na przykład, że w komitecie był on ważną osobą - nie ze względu na funkcję, bo nie to się w gruncie rzeczy liczyło, ale ze względu na to, co sobą wnosił. - Był obecny, poświęcał tej pracy wiele czasu i serca, a przede wszystkim - zawsze można było na niego liczyć. Wiele osób, gdy potrzebowało rozmowy, szło do niego. Nie tworzył zbędnego dystansu. Przeciwnie - niezliczoną liczbę razy śmialiśmy się i wspólnie błaznowaliśmy, by rozładować napięcia i stres. A wspólnie przeżywane wzloty i upadki, smutki i radości tworzyły więzi, które przetrwały - wspomina i dodaje, że ks. Paweł był wierzącym kapłanem i bardzo kochał Jezusa. - Zwierzył się kiedyś, że nieraz, czytając Ewangelię, sam wzruszał się do łez. A fakt, że urodził się tego samego dnia, w którym Karol Wojtyła został papieżem, był dla niego bardzo ważny. O ile pamiętam, słowa z jego obrazka prymicyjnego były słowami Jana Pawła II i brzmiały mniej więcej tak: "Jeśli idzie się za Bogiem, to na przepadłe". No i przepadł. Wierzę, że w niebo... - zamyśla się Ania.
Kasia Wasiutyńska (podczas ŚDM: Kucik) przekonuje natomiast, że ks. Paweł był takim kapłanem, jakiego w komitecie bardzo było trzeba. - Nie musiał mówić wiele, ale obserwował i szukał rozwiązań. Tak, jak pewnej soboty... Następnego dnia mieliśmy jechać (wraz z ks. Pawłem) do jednej parafii, by szkolić liderów. Okazało się jednak, że biuro, choć miało zostać dla nas otwarte, ktoś niechcący zamknął. A tam zostały materiały dla młodych i koszulki. Ksiądz Paweł pomyślał chwilę, wyszedł z Kanoniczej, a po chwili wrócił, niosąc drabinę i wspiął się po niej do biura (do tych drzwi mieliśmy klucz) - uśmiecha się Kasia.
Tomek, który z ks. Pawłem pracował przy organizacji rekolekcji "Dla nas i całego świata" poprzedzających ŚDM, docenia z kolei otwartość ks. Pawła na młodych. - Przypominał, byśmy - jako młodzi archidiecezji krakowskiej - nie zmarnowali Światowych Dni Młodzieży, a potem, po ich zakończeniu, mówił to samo i zachęcał, byśmy zrobili coś więcej. Tak powstały rekolekcje po Światowych Dniach Młodzieży ("Ogień dla nas i całego świata") - wyjaśnia Tomek. Zauważa też, że ks. Paweł nigdy nie limitował czasu na rozmowę i zawsze można było do niego zadzwonić. - Rozmowa nie zawsze jednak była łatwa, bo mówił rzeczy, które od rozmówcy czegoś wymagały. Jeśli ktoś szukał duchowej rady, dawał takie wskazówki, które niekoniecznie chciałoby się usłyszeć, bo to były trudne słowa, a przecież czasem chciałoby się iść na skróty - zaznacza Tomek.