Zmarły 17 kwietnia kapłan był duchowym opiekunem jednej z Ekip - Ekipy św. Mikołaja.
Publikujemy wspomnienia nadesłane do naszej redakcji przez cztery małżeństwa.
Joanna Sięka:
Ksiądz Paweł był członkiem naszej Ekipy END. Był zarówno doradcą duchowym, jak i przewodnikiem, towarzyszem, ale przede wszystkim przyjacielem. Wspólnie wzrastaliśmy w naszych sakramentach. On w kapłaństwie, my w małżeństwie. To on błogosławił nasz związek małżeński i później w Ekipach, od 12 lat, towarzyszył nam na drodze do świętości małżeńskiej. Jaki był? Był bardzo dobrym obserwatorem ludzi. Siedział z boku, słuchał, analizował, by dosłownie jednym zdaniem pomóc rozwiać wątpliwości albo całkiem przeciwnie - jednym zdaniem zasiać ziarenko niepewności, które zmuszało do myślenia i niejednokrotnie naprostowało drogę. Jego obserwacje zawsze były trafne. Nie narzucał się. Czekał. Poproszony o pomoc, zawsze był i wspierał. Nie udzielał gotowych dobrych rad, ale pokazywał subtelne wskazówki, które pomagały samodzielnie znaleźć rozwiązanie i dobrą drogę. W każdej sytuacji starał się dostrzec Boże działanie. Wiele razy powtarzał: "Pan Bóg ma w tym swój plan" i to zdanie powtarzam sobie zawsze, szczególne w tych trudnych chwilach. Jaki plan ma Pan Bóg wobec nas, co mamy zobaczyć przez Twoje odejście już teraz, Księże?.
Jan Sięka
Najmilszym wspomnieniem związanym z ks. Pawłem był wyjazd do Chorwacji w 2019 roku. Zrobił nam wtedy wielką niespodziankę i przyjechał na kilka dni. Mieliśmy wyjątkową okazję uczestniczyć we Mszach św. odprawianych 20 m od lazurowego morza, wśród namiotów. Najbardziej zapadł w pamięć wyjazd po ryby na farmę rybną, gdy powiedział, że on nie będzie brał udziału w oprawianiu, ale pomoże mojej żonie z dziećmi. Wziął naszą 2-letnią Krysię na głębię, asekurował podczas nauki pływania i zabawy. Na drugi dzień, z okazji urodzin, wręczył jej pluszowego żółwika, który do dzisiaj przypomina Krysi o ks. Pawle. Był przyjacielem naszej rodziny. Ten gest w stronę małego dziecka pokazuje, że kochał nas - chciał dla nas i naszych dzieci dobra. W sobotę 17 kwietnia nasza rodzina straciła przyjaciela na ziemi, ale mocno wierzę w to, że zyskała przyjaciela w Niebie, który szepcze do ucha "Dacie sobie radę!" oraz "Pan Bóg ma w tym swój plan. Trzeba go tylko cierpliwie odczytywać".
Natalia i Kuba Wyrobek
Ksiądz Paweł towarzyszył naszemu małżeństwu w zasadzie od początku. Krótko po ślubie zdecydowaliśmy się iść ku Bogu i świętości we wspólnocie Equipes Notre Dame. I jest to z naszej perspektywy spory kawałek życia. Ba! Prawie cały, 11-letni staż małżeński. A comiesięczne spotkania naszej ekipy, złożonej z kilku małżeństw, to jakby postój podczas wspólnej podróży w tym samym kierunku. To podróż często spokojna, nawet monotonna, kształtowanie się przez uświęcającą codzienność, pracę, rodzicielstwo, powiększające się rodziny, dojrzewanie...
Pamiętam, jak nieraz ks. Paweł pokazywał nam - młodym, niewyspanym rodzicom, próbującym jeszcze wtedy zasługiwać na miłość Boga swoją modlitwą, czy faryzejskim wypełnianiem prawa, że to wszystko to tylko środki do celu, a celem jest sama relacja z Jezusem. Bardzo trzeźwiąco działało to na nasze myślenie o modlitwie, na oczyszczanie naszego obrazu Boga.
Podobnie, gdy bywały miesiące, że byliśmy w stanie modlić się tylko wspólnie z dziećmi, rodzinnie i padaliśmy ze zmęczenia, on potrafił pokazać nam, że właśnie tymi naszymi maleńkimi dziećmi posługuje się teraz Bóg, że one nas niosą w pewnym duchowym sensie. Niejednokrotnie pokazywał nam też swoje spojrzenie na Ewangelię, dzielił się nim i poszerzał nasz sposób patrzenia na Słowo.
Nasza wspólna podróż nieraz bywała na granicy życia i śmierci, niewątpliwie niosła też ze sobą cierpienie. I ks. Paweł potrafił (nawet w tym zabieganym roku ŚDM!) pojawić się przy moim szpitalnym łóżku, przed bardzo ciężką operacją ratującą życie i wesprzeć tak po ludzku, dać swoją modlitwę i obecność.
Podobnie, gdy przyszło nam pożegnać naszą przedwcześnie urodzoną i zmarłą córeczkę, w przejmujący sposób podczas pogrzebu dotykał z nami tej tajemnicy życia i śmierci. Uważał Marysię za naszą prywatną, ekipową świętą. Warto zaznaczyć, że mimo iż ks. Paweł nie był wylewny ani szczególnie otwarty, to udawało mu się z wielkim taktem i delikatnością towarzyszyć nam w tych trudnych, rodzinnych doświadczeniach. Wiemy, że także dla niego były to bardzo ważne chwile w życiu.
W 219 r. ks. Paweł zrobił Ekipie niespodziankę i przyjechał na kilka dni na ich wakacyjny wypoczynek w Chorwacji. Archiwum Joanny i Jana Sięków