Tuż po zakończeniu ŚDM Kraków 2016 Kasi wydawało się, że miniony czas był głównie jej darem dla Boga w podziękowaniu za dotychczasowe łaski. – Jak bardzo się myliłam! Oddałam Mu trzy lata, a okazało się, że On dał mi rodzinę – na wieczność – mówi.
Przyznaje też, że w ten sposób Bóg jeszcze bardziej nauczył ją pokory i pokazał, czym jest miłosierdzie. – Dzięki ŚDM nauczyłam się więc nie tylko wierzyć w Boga i Bogu, ale ufać Mu aż do końca – opowiada Kasia Wasiutyńska, którą podczas przygotowań do ŚDM Kraków 2016 wszyscy dobrze znali (była koordynatorką Sekcji Wolontariatu i często bywała w mediach) pod panieńskim nazwiskiem Kucik. Pracując w Komitecie Organizacyjnym Światowych Dni Młodzieży, wcale nie miała poczucia, że jest najbliżej Boga, choć przecież służyła wielkiej Bożej sprawie. Sporo czasu musiało również minąć, zanim zrozumiała, że tuż po przyjściu do komitetu w 2014 r. spotkała tam swojego przyszłego męża. – Trudno było mi wtedy podejmować życiowe decyzje. Ale kiedy wszystko ucichło, oddałam Panu swoje życie i otwarłam się na miłość Staszka, a po pierwszym pocałunku napisałam w kalendarzu: „Początek reszty mojego życia”. I tak było! Pragnęłam rodziny, ale nie jestem ideałem. Szukałam kogoś, kto będzie mnie „ciągnął w górę”, w kogo mądrość i wiarę będę mogła się wpatrzyć – wspomina.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.