Z krakowskich Oleandrów wymaszerowali dzisiejszego ranka uczestnicy LVI (41. po wojnie) Marszu Szlakiem I Kompanii Kadrowej. Z powodów ograniczeń epidemicznych w marszu bierze w tym roku znacznie mniej osób niż zwykle.
Przemarsz upamiętnia wyjście z tego miejsca 6 sierpnia 1914 r. I Kompanii Kadrowej Strzelców, odprawianej przez komendanta Józefa Piłsudskiego. Kadrowiacy pod dowództwem Tadeusza Kasprzyckiego przekroczyli wówczas w Michałowicach granicę zaboru rosyjskiego, by walczyć o niepodległość. Marsze odbywają się od 1924 roku. Po wojennej i powojennej przerwie zostały wznowione w 1981 roku.
- Tutaj 107 lat temu rozpoczął się szlak wolności - powiedział podczas poprzedzającego wymarsz uroczystego apelu przy Domu im. J. Piłsudskiego na Oleandrach minister Jan Józef Kasprzyk, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Minister był przez wiele lat komendantem marszu, obecnie jest zaś komendantem honorowym. - Stąd strzelcy J. Piłsudskiego poszli - jak pisał późniejszy marszałek - "czynem wojennym budzić Polskę do zmartwychwstania". To byli rówieśnicy uczestników Marszu Szlakiem Kadrówki, bo najmłodszy kadrowiak liczył 14 lat, a najstarszy - zaledwie 39. Oni swoją młodością chcieli nie tylko skruszyć kordony państw zaborczych, ale przede wszystkim swoją wiarą w Polskę zarazić polskie społeczeństwo, nieco uśpione i mocno przestraszone, w sposób oczywisty, po klęsce powstania styczniowego. I to im się udało - zarazili wiarą w Polskę i w to, że Polska wróci na mapę Europy i świata większą część społeczeństwa. Choć wtedy, w sierpniu 1914 r., niewielu w to wierzyło - powiedział minister Kasprzyk.
W marszu nazywanym także "Przygodą z Ojczyzną" idą m.in. młodzież ze Związku Strzeleckiego "Strzelec", harcerze, uczniowie szkół noszących imię J. Piłsudskiego, żołnierze z jednostek Wojska Polskiego dziedziczących tradycje legionowe, żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej. Konno towarzyszą im ułani ze stowarzyszeń kultywujących tradycje kawaleryjskie II RP. Marszowicze są podzieleni na plutony noszące imiona dowódców plutonów I Kompanii Kadrowej: Kazimierza Herwina-Piątka, Henryka Kroka-Paszkowskiego, Stanisława Burhardta-Bukackiego i Jana Kruka-Kruszewskiego. - Z powodu ograniczeń związanych z pandemią COVID-19 tym razem w drogę wyruszy 150 uczestników marszu, podczas gdy dwa lata wcześniej było ich 350 - poinformował Dionizy Krawczyński, tegoroczny komendant marszu, ubrany w mundur przedwojennego 27 Pułku Ułanów Wojska Polskiego.
Uczestnicy marszu przekroczyli w Michałowicach dawną granicę zaboru rosyjskiego i pomaszerowali w kierunku Kielc. Dotrą tam 12 sierpnia. Żałowano, że kolejnego marszu nie doczekał 80-letni Adam Barnat z Łańcuta. Zmarł w kwietniu. W ostatnich latach był najstarszym uczestnikiem marszu. Uczestniczył w nim 6 razy. "Chciałbym dociągnąć na szlaku Kadrówki do dziewięćdziesiątki. Mój ojciec Władysław był legionistą w 1 Pułku Strzelców, dowodzonym przez Edwarda Śmigłego-Rydza. Jego bezpośrednim dowódcą w III batalionie był dwa lata starszy od niego krajan z Rzeszowszczyzny Leopold Lis-Kula. Niosę ze sobą symboliczną fotografię, wykonaną w muzeum w Łańcucie, pokazującą sztafetę pokoleń. Stoję tam w mundurze legionowym, który i teraz mam na sobie, obok powiększonej fotograficznie postaci mego ojca, ubranego w mundur, w którym walczył pod dowództwem Lisa-Kuli" - powiedział w 2019 r. A. Barnat, niosący w marszu zawsze karabin typu Mannlicher, jakiego używali niegdyś legioniści.
Udziału w kolejnym marszu nie dożył 80-letni Antoni Barnat z Łańcuta. Wyruszał zawsze w drogę z fotografią swojego ojca, który był żołnierzem Legionów. Bogdan Gancarz /Foto Gość