Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Granica życia, granica nadziei

Co to znaczy przyjąć uchodźców? – To znaczy potraktować ich tak, jak sami chcielibyśmy być potraktowani – mówi Carmen, która w 2015 r. uciekła z Syrii do Polski i tutaj buduje nowe życie.

Na Carmen i Tony’ego czekał w Polsce Tomasz Wilgosz z rodziną. Udzielił uchodźcom schronienia, pomógł odnaleźć się w nowej sytuacji i obcym środowisku. Dziś Tony i jego brat prowadzą tu restaurację, mają wielu znajomych i przyjaciół. Carmen urodziła w Polsce córkę Justynkę. Nie znali wcześniej naszego kraju i nigdy nie podejrzewali, że tu trafią. – Znałem „Bolka i Lolka” i „Reksia”! – chwali się z dumą Tony. – Z tego czasu, gdy byłem 6-letnim chłopcem, zapamiętałem tylko jedno polskie słowo: „koniec”. Bo tak kończyły się bajki – śmieje się.

– Ludzie mówią o nich „nasi uchodźcy”, a to oznacza, że Tony i Carmen zostali przyjęci i zaakceptowani – mówił Tomasz w czasie spotkania zorganizowanego przez wspólnotę Taizé. Przyznał jednak, że Polska nie jest przygotowana do przyjęcia uchodźców – ani proceduralnie, ani mentalnie. – Trzeba się starać, żeby coś w tym kierunku zaczęło się zmieniać na lepsze – dodał.

– Ludzie, którzy uciekają przed wojną, są w strasznym stanie psychicznym. A mieszkańcy tutaj boją się im pomagać. Boją się tego, czego nie znają – uważa Carmen. Syryjska rodzina nigdy nie doświadczyła w Polsce gestów i zachowań świadczących o rasizmie. Co poradziliby Polakom, którzy spotykają na swojej drodze uchodźców? – Aby traktowali ich tak, jak sami chcieliby być potraktowani – odpowiada Carmen. – Wszędzie zdarzają się źli ludzie – i w Syrii, i w Polsce. Ale zdecydowanie więcej jest tych dobrych – zapewnia.

Zobaczyć człowieka

Dziś jednak słowo „uchodźca” kojarzy się z eskalującym kryzysem humanitarnym na polsko-białoruskiej granicy.

Biskup Damian Muskus OFM przestrzega przed narracją odczłowieczającą uchodźców, która prowadzi do tego, że nie widzi się w nich ludzi w zagrożeniu życia, ale jakieś abstrakcyjne zagrożenie. „Czynienie miłosierdzia nie powinno mieć żadnych granic. Granice należy stawiać realnemu zagrożeniu, ale też hipokryzji i znieczulicy” – podkreśla hierarcha w mediach społecznościowych.

Apeluje także, by nie zastanawiać się nad tym, czy opłaca się komuś pomagać, czy ktoś wart jest tej pomocy, czy nie spowoduje to, że potrzebujących będzie coraz więcej i więcej. „Ubogich się przytula, a nie liczy” – mówi papież. – Nie do nas należy osąd, zwłaszcza w sytuacji, gdy chodzi o ludzkie życie – podkreśla krakowski biskup pomocniczy. Jak dodaje, niesienie pomocy, zwłaszcza w tak dramatycznych okolicznościach, jest powinnością i odruchem, który świadczy o naszym człowieczeństwie.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy