Do połowy maja będzie można oglądać na Wawelu wystawę "Mistrzostwo rysunku. Andrzej Radwański (1711-1762)". To ekspozycja pod każdym względem wyjątkowa.
Po pierwsze, osiemnastowieczne rysunki kiepsko znoszą światło, więc rzadko się je na to światło wyciąga. Tego typu wystaw nie było w ostatnich latach wiele, konserwatorzy skutecznie sprzeciwiają się ryzykowaniu całości dzieł dawnych rysowników.
Po drugie, Radwański to artysta właściwie całkiem zapomniany, choć jego malowidła były niegdyś w krakowskich kościołach liczne. Miał pecha, większość poważniejszych, bardziej reprezentacyjnych jego realizacji spłonęła w wielkim pożarze Krakowa w roku 1850. Namordował się malując „na barokowo” wnętrze kościoła Mariackiego ze wszystkimi kaplicami, całą robotę zmarnował mu wiele lat później dowodzony przez Matejkę zespół z Wyspiańskim i Mehofferem (oprócz innych malarzy), którzy przerobili polichromie z powrotem na gotyk (albo to, co wówczas za gotyk uchodziło).
Po trzecie, w ogóle rysunków zachowuje się mało. Papier to materiał łatwopalny, nietrwały. I tu Radwański miał szczęście: jego rysunków zachowało się bardzo wiele. Są w zbiorach dwóch muzeów: Ossolineum we Wrocławiu i Muzeum Narodowego w Krakowie. Na wawelskiej wystawie możemy oglądać jedne i drugie.
Po czwarte, Radwański to w pełnym tego słowa znaczeniu artysta krakowski. Choć wędrował po świecie ucząc się zawodu i wykonywał zlecenia zagraniczne, większość jego pracy to realizacje w Krakowie. - Andrzej Radwański to malarz krakowski, człowiek, który de facto zapełnił swoimi dziełami większość kościołów i klasztorów XVIII-wiecznego miasta - powiedział dziś na konferencji prasowej Andrzej Betlej, dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu.
Natalia Koziara-Ochęduszko, kuratorka wystawy mówiąc o Radwańskim podkreśliła, że mając na myśli sztukę w Krakowie, często pomijamy barok, a ten artysta jak mało kto ukształtował wygląd wnętrz świątyń tamtego okresu.
Na wystawie widzimy głównie rysunki piórkiem, sangwiną, tuszem w różnych kolorach: tradycyjnym czarnym, czerwonym lub niebieskim. Techniki te nie dopuszczają poprawek w razie błędu i patrząc na eksponaty możemy podziwiać warsztatowe mistrzostwo i techniczną biegłość Radwańskiego, niezależnie, czy szkicuje gipsy Fontany z kościoła św. Anny, czy własne projekty monumentalnego malarstwa ściennego. A jednocześnie, choć jest to malarstwo religijne, nie rodzajowe, nie ma wątpliwości, że modelami do wielu postaci świętych, aniołów i proroków byli ówcześni krakowianie.
Warto wspomnieć, że malarz był ojcem prof. Feliksa Radwańskiego, pomysłodawcy usypania Kopca Kościuszki i utworzenia Plant, a także przodkiem znanego filozofa prof. Romana Ingardena.
Wystawę można oglądać w Centrum Wystawowo-Konferencyjnym Zamku Królewskiego na Wawelu.
Czytaj także: