Krakowski jezuita uczestniczył w transporcie 20 uchodźców z Ukrainy.
We współpracy jezuitów i organizacji charytatywnej Operation White Stork udało się przewieźć 20 osób z Ukrainy do Polski. - Grupa była zróżnicowana. Znalazło się w niej starsze małżeństwo wraz z dwoma psami, które zamierzało dotrzeć do Warszawy, a potem do Chicago. Były też dwie matki z dziećmi w wieku nastoletnim, chcące zamieszkać w Niemczech - opowiada ks. Krzysztof Dudek SJ, który uczestniczył w transporcie.
W minioną niedzielę konwój wyruszył z Krakowa do Lwowa, do parafii św. Jana Pawła II, która jest miejscem schronienia dla uchodźców ze wschodniej Ukrainy. W drodze do wolontariuszy zmierzających do Lwowa zaczęły docierać informacje o tym, że w okolicach tego miasta doszło do bombardowań. - Nad ranem rosyjskie pociski uderzyły w pobliski Jaworów, przez co atmosfera stała się napięta. Na szczęście za tym atakiem nie poszły kolejne działania militarne, dzięki czemu transport mógł bezpiecznie dotrzeć do granicy - relacjonuje zakonnik.
Na granicy polsko-ukraińskiej konwój zabrał dary przeznaczone dla potrzebujących w Ukrainie. - W drodze do Lwowa pojawiały się barykady z żołnierzami, ale nie byliśmy zatrzymywani - mówi ks. Dudek. Docierały do nich jednak kolejne informacje o atakach i ostatecznie musieli obrać inną drogę niż planowali, tak żeby ominąć stronę północną miasta, gdzie doszło do wybuchów.
Dotarli na miejsce w czasie, gdy proboszcz parafii ks. Grzegorz Draus odprawiał Mszę św. ślubną dla pary miejscowych wolontariuszy. Napłynęły informacje o kolejnych bombardowaniach. - Było to dziwne przeżycie: wszystko dookoła wydawało się płynąć tak spokojnie, zwłaszcza że był słoneczny dzień. Nie było słychać odgłosów wybuchów, a przecież gdzieś niedaleko uderzały pociski - opowiada jezuita.
Dzięki statusowi transportu humanitarnego mogli w drodze powrotnej ominąć długą kolejkę samochodów ciągnącą się do przejścia granicznego. - Wzdłuż tej kolejki szło także wielu pieszych. Pamiętam płaczącą dziewczynkę idącą za swoją mamą - opowiada.
Po kilku godzinach oczekiwania na granicy konwój znalazł się w Polsce. Uchodźcy trafili do centrum recepcyjnego w Przemyślu, skąd udali się w dalszą drogę.
Od drugiego dnia wojny parafia św. Jana Pawła II we Lwowie przyjmuje uchodźców - głównie kobiety i dzieci - przybywających z bombardowanych miejscowości (Kijów, Charków, Sumy, Zaporoże). Wykorzystane są wszystkie parafialne pomieszczenia, również mieszkania księży, dzięki czemu jednocześnie może tam przenocować ponad 160 osób. Niektórzy zostają na dłużej, chcąc doczekać zakończenia wojny i wrócić do domów. Inni próbują przedostać się za granicę. Od początku przez Dom św. Jana Pawła II przeszło około 1,5 tys. uchodźców. Uchodźcom, oprócz proboszcza, posługują o. Błażej, oblat z parafii św. Marii Magdaleny, oraz seminarzyści. Ponad 30 wolontariuszy troszczy się o funkcjonowanie ośrodka.