Dzięki akcji zorganizowanej w kolegiacie uniwersyteckiej pw. św. Anny w Krakowie do dzieci z Ukrainy uczących się w krakowskich (choć nie tylko) szkołach trafiło już 200 tornistrów, wypełnionych przyborami szkolnymi.
Pomysłodawcą akcji "Tornister dla Sąsiada" był ks. Mateusz Wójcik, katecheta w krakowskiej Szkole Podstawowej nr 4 im. Romualda Traugutta (dawniej św. Jana Kantego) przy ul. Smoleńsk. - Do naszej szkoły wciąż trafiają dzieci uchodźców. Obecnie jest ich 50. Dołączyły do różnych klas. Liczba takich uczniów zmienia się z dnia na dzień. Pewnego marcowego dnia przed sekretariatem dyrekcji zobaczyłem mamę z dwójką dzieci. Jedno z tych dzieci miało tylko małą siateczkę z jedną drożdżówką i więcej nic - ani pisaka, ani pióra, ani tornistra. Chwyciło mnie to za serce. Pomyślałem, że trzeba coś zrobić. Także rodzice naszych uczniów proponowali zrobienie jakiejś zbiórki pomocowej - mówi ks. Mateusz.
Pomysł akcji wsparcia ukraińskich uczniów "Czwórki" zaakceptował proboszcz parafii pw. św. Anny ks. prof. Tadeusz Panuś. Poinformowano o niej w ogłoszeniach parafialnych oraz w mediach społecznościowych. Odzew był natychmiastowy. Do zakrystii kościoła zaczęto po Mszach św. w dni powszednie przynosić tornistry z przyborami szkolnymi, w niedzielę wypełniały one zaś kosz umieszczony przed konfesją św. Jana z Kęt, który niegdyś czynił wiele dzieł miłosierdzia. Potem dary były przenoszone do salki parafialnej, gdzie odbywa się m.in. część lekcji religii dla uczniów SP nr 4. - Żeby uporządkować pakowanie według potrzeb, opracowaliśmy tabelki z zawartością plecaków dla trzech grup - osobno dla klas od I do III, od IV do VI i od VII do VIII. W tornistrach znalazły się m.in. zeszyty, pisaki, pióra, kredki i ołówki, gumki do mazania, nożyczki, piórniki, linijki (dla starszych klas także cyrkle, ekierki i kątomierze), bloki, farby oraz bidony na wodę i plastikowe pojemniki na drugie śniadania - wylicza organizator akcji.
Pakowaniem zajęli się rodzice i wolontariusze z najstarszych klas "Czwórki". - Dla uczniów, którzy są wolontariuszami, to wypełnianie tornistrów jest praktyczną lekcją miłości bliźniego. Niektóre wolontariuszki dołączają karteczki, np. "Ten plecak spakowała Kasia". Przychodzą spontanicznie i sami, bez szczegółowego dozoru, pakują plecaki. W sumie do tej pory udzielało się kilkudziesięciu wolontariuszy. Jest jednak silna, kilkuosobowa grupa, która przychodzi najczęściej - informuje ks. Mateusz.
Wolontariuszami akcji są m.in. Oliwia i Antek z VIII klasy SP nr 4. - Ta praca daje nam satysfakcję z tego, że możemy pomóc innym, że nie stoimy z założonymi rękoma. Satysfakcją jest także obserwowanie, jak ludzie otwierają swe serca i... kieszenie, by pomagać. Są bardzo hojni - mówią wolontariusze.
Okazało się szybko, że po zaspokojeniu potrzeb ukraińskich uczniów "Czwórki" ze Smoleńska pojawiły się sygnały o potrzebach uczniów z innych szkół krakowskich, a także m.in. z Czernej, Jordanowa i Zabierzowa. Plecaki powędrowały także do sióstr albertynek, felicjanek i sercanek w Krakowie, które przyjęły do siebie mamy z dziećmi. - Akcja wciąż trwa, bo napływają kolejne sygnały o potrzebach. Nie ograniczamy czasu jej trwania, bo miłość nie ma granic. Jeżeli dowiemy się o jakimś dziecku z Ukrainy, które nie ma w pełni wyposażonego tornistra, to my mu go przygotujemy - mówi ks. Mateusz. Przybory szkolne i plecaki można więc wciąż przynosić do kolegiaty (ul. św. Anny 11) po codziennych i niedzielnych Mszach św. Można także zostawiać datki pieniężne, które pozwolą na zakup przyborów szkolnych.
W każdą niedzielę przed konfesją św. Jana z Kęt w kolegiacie uniwersyteckiej św. Anny staje kosz, który stopniowo wypełniają plecaki z przyborami szkolnymi. Archiwum parafii pw. św. Anny w Krakowie