Gdy Adam po raz pierwszy szedł na Jasną Górę, za zgodą spowiednika dźwigał ciężki plecak, wypełniony dużymi kamieniami. Każdego dnia przed spoczynkiem pozbywał się jednego z nich. Tłumaczył sobie, że im bliżej miejsca, gdzie króluje nasza Matka, tym ciężar staje się mniejszy.
Nie mam wątpliwości, że to Ona chciała mnie widzieć u swojego tronu, bo już wcześniej, gdy uczestniczyłem w terapii w szpitalu w Kobierzynie, postanowiła mnie ratować. Wszak kaplica, która się tam znajduje, jest pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej... Zanim jednak wyruszyłem na spotkanie z Maryją, musiałem upaść. Na samo dno.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.