O pokusach utrudniających dzielenie się darem pokoju mówił bp Damian Muskus OFM podczas nabożeństwa pojednania na Przeprośnej Górce w Olsztynie pod Częstochową, na ostatnim etapie wędrówki krakowskiej pielgrzymki na Jasną Górę.
Pątnicy z archidiecezji krakowskiej wędrują na Jasną Górę pod hasłem: "Posłani w pokoju Chrystusa".
Krakowski biskup pomocniczy podkreślał, że pokój, który jest darem Chrystusa, to "owoc wiary, że Bóg jest i czuwa nad całym światem". - W ludziach, którzy przyjmują Chrystusowy dar pokoju i rozwijają go w sobie, nawet najboleśniejsze doświadczenia, nawet największe nieszczęścia nie osłabią świadomości, że miłość Boga jest większa od największego zła - zauważył.
Dodał, że chrześcijanie mają do spełnienia misję "pozyskiwania innych dla Jezusa", w której decydujące są nie słowa, ale czyny. - Jeśli poszukujący, zagubieni, obojętni czy nieprzychylnie nastawieni nie będą widzieć w naszym życiu śladów Ewangelii; jeśli nasza postawa, nasze słowa, nasze czyny będą zaprzeczeniem pokoju, jak mamy ich zachęcić do przemiany życia i wejścia na drogę wiary? - pytał.
- Również Kościół jako wspólnota przestaje być wiarygodnym świadkiem Chrystusowego pokoju, gdy przykłada rękę do podziałów, gdy promuje jednych, a innych wyklucza, gdy pociągają go trony, gdy zamyka uszy na wołanie o sprawiedliwość, gdy tworzy klimat stałego zagrożenia, gdy przestaje z czułością szukać zagubionych - wymieniał hierarcha, zauważając, że pokój Boży jest "darem, w którym nie ma podziałów, przemocy, gniewu, nie ma paragrafów, narzucania siłą własnych racji" - jest za to bezgraniczna miłość.
Biskup wymienił przeszkody utrudniające dzielenie się darem pokoju.
Pierwszą z nich jest - według niego - pokusa obrony za wszelką cenę. Stwierdził, że uczniowie Jezusa są dziś zanurzeni w rzeczywistości, którą charakteryzują wielokulturowość, różnorodność poglądów, postaw, punktów widzenia i wartości. Jedni ją negują, traktują jako zagrożenie, inni stanowczo się jej przeciwstawiają. - Ale można też w tej różnorodności szukać jakiegoś dobra. Można się wzajemnie uczyć od siebie, razem poszukiwać prawdy. Nie chodzi przy tym o chodzenie na kompromisy ani o budowanie sztucznej jedności - dodał.
Biskup przyznał, że problem powstaje wtedy, gdy postępowanie czy słowa innych podważają bliskie chrześcijanom wartości. Łatwo wtedy o emocjonalne reakcje. - Widzimy to w mediach społecznościowych, gdzie ludzie w poczuciu bezkarności ferują wyroki, obrażają się nawzajem, poniżają. Niestety, swój udział w tym mają również ludzie wierzący, wnosząc zamęt, a nie pokój - opisywał. - Owszem, jesteśmy wezwani do obrony najważniejszych wartości, ale za jaką cenę to robimy? Czasem taka impulsywna obrona niszczy je bardziej niż fakt, że ktoś je zakwestionował - ocenił. Jego zdaniem, za mało w takich sytuacjach jest myślenia i modlitwy.
Druga pokusa dotyczy władzy. Według bp. Muskusa, ludzie nią owładnięci dzielą innych na obozy i skupiają się na sporach. Jak zauważył, przykładów dostarcza życie polityczne, ale również Kościół. - Czasem swoje pragnienie panowania nad innymi ubieramy w pozory służby. Czasem despotycznie narzucamy swoją wolę. Czasem, zamiast słuchać, wolimy przemawiać - ubolewał hierarcha.
Trzecią przeszkodą jest "pokusa beznadziei", ogarniająca ludzi, którzy wobec różnych bolesnych doświadczeń, porażek, upadków i zgorszeń "nie potrafią odnaleźć światła na przyszłość". Jak stwierdził bp Muskus, nadzieja możliwa jest tylko tam, gdzie człowiek komuś się powierza. - Aby mogła zaistnieć nadzieja, musi być ktoś, w kim ją pokładamy - mówił, wskazując że celem i źródłem najgłębszej nadziei ludzkiej jest sam Bóg.
Według krakowskiego biskupa pomocniczego, człowiek, w którym nie ma nadziei, nie jest w stanie przyjąć Chrystusowego daru pokoju. - Dlatego tak ważne jest odbudowanie w sobie nadziei. Jest nam bardzo potrzebna w tych niełatwych czasach. Tylko ona może uratować w nas to, co bezpowrotnie traci człowiek niemający nadziei - podsumował.