Z Kuchni Społecznej im. s. Samueli, prowadzonej przez siostry felicjanki, każdego dnia korzysta ok. 200 osób. – Opatrzność Boża pozwala nam działać już 150 lat. Pewnie dlatego, byśmy choć trochę pomagały dźwigać krzyż tym, których życie boleśnie doświadcza – mówi siostra dyrektor Bernadetta Słowik.
Na ul. Smoleńsk 4 przychodzą zarówno osoby bezdomne, jak i starsze, chore, samotne, ubogie. W ostatnich miesiącach z kuchni korzystają także uchodźcy z Ukrainy, którzy w Krakowie znaleźli schronienie przed rosyjskimi bombami. – Kiedyś pewien mężczyzna powiedział mi, że dajemy jedzenie tym, „którym nie chce się pracować”. Takie słowa są jednak bardzo krzywdzące, bo nasi podopieczni często właśnie u nas powoli zaczynają prostować swoje pogmatwane życie. Znamy ich historie, bo tu czują się jak w domu i lubią z nami rozmawiać: zwierzają się ze swoich dramatów, opowiadają o tym, co przeżywają, płaczą, szukają pociechy, dobrej rady, duchowego wsparcia – opowiada s. Maristella Hełmecka, która jeszcze niedawno pomagała w prowadzeniu kuchni s. Bernadetcie. – Widząc kogoś młodego, może nawet muskularnie zbudowanego, kto czeka na posiłek, łatwo pomyśleć, że mógłby iść do pracy. A może ten ktoś nie ma siły, by rano wstać z łóżka i każdego dnia jedzie do urzędu pracy, ale boi się wejść do środka? Takie problemy też znamy i wiemy, że trzeba i można je uleczyć, ale ten proces trwa czasem bardzo długo – dodaje s. Maristella.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.