W kościele Mariackim zabrzmi w niedzielę 25 września muzyka Franciszka Mireckiego (1791-1862) znanego niegdyś w Polsce i Europie kompozytora, związanego rodzinnie z tą świątynią.
W trakcie liturgii sprawowanej o godz. 13 przez ks. Dariusza Rasia zabrzmi "Msza Es-Dur" Mireckiego w wykonaniu zespołu Capella Marialis, solistów wokalistów i organisty pod dyrekcją Krzysztofa Michałka. Będzie to prawdopodobnie prawykonanie tej kompozycji, stanowiące kolejny etap wydobywania Mireckiego z zapomnienia.
Organistami Mariackimi byli dziadek i ojciec kompozytora, on sam śpiewał m.in. w zespole wokalnym przy kościele. Był cudownym muzycznym dzieckiem, dając m.in. koncerty fortepianowe. Cechowała go wszechstronność. Oprócz muzyki znał także dobrze grekę i język francuski, których nauczał w krakowskim gimnazjum św. Anny. Był także przez pewien czas aptekarzem. Wyjechawszy w 1814 r. po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Krakowskim do Wiednia, był sekretarzem Józefa Maksymiliana Ossolińskiego, którego zbiory książek i rękopisów stały się podstawą słynnej biblioteki Ossolineum we Lwowie. Uczył się także nadal kompozycji i gry na fortepianie u Johanna Nepomuka Hummla. Wyjechawszy następnie do Wenecji, poznał tam gruntownie język i muzykę włoską. Studiował przez kilka lat w Paryżu u Luigiego Chrubiniego. Z czasem jego kompozycje zaczęły być wykonywane we włoskich teatrach muzycznych m.in. w słynnej mediolańskiej La Scali. Przez jakiś czas kierował operą w portugalskiej Lizbonie, potem osiadł w Genui. Powodzeniem cieszyły się jego opery, muzyka baletowa oraz podręcznik instrumentacji. "Był najlepiej znanym i cenionym w Europie polskim kompozytorem przed Chopinem" - twierdzi red. Anna Woźniakowska. W trakcie swego pobytu za granicą poznał m.in. słynnego kompozytora Ludwiga van Beethovena oraz skrzypka Karola Lipińskiego.
W 1838 r. powrócił do Krakowa i tu założył Szkoły Śpiewu Dramatycznego, gdzie uczyły się m.in. aktorka Helena Modrzejewska i Teodora Matejkowa, żona malarza, obdarzona ponoć pięknym głosem. "Bądź Pan pewny, że w sercach Pana uczniów niezatartą pamiątkę po sobie zostawisz" - napisał do niego w 1858 r. Karol Lipiński.
Sławny za życia, potem Mirecki popadał stopniowo w zapomnienie. W trakcie ostatnich kilkudziesięciu lat, jego nazwisko znali tylko przedstawiciele rodziny i muzykolodzy. Zasługa wydobycia Mireckiego z niepamięci przypada wykształconej muzycznie krakowiance Barbarze A. Ostafin. Efekty swych wieloletnich poszukiwań i badań zawarła w wydanej niedawno książce "Z Krakowa do La Scali. Franciszek Mirecki (1791-1862)" oraz dwóch wystawach. Najnowszą z nich, „Franciszek Mirecki - Sława i zapomnienie”, można do 30 września oglądać w sali wystawowej Biblioteki Jagiellońskiej (wejście od ul. Oleandry).