Krakowski biskup pomocniczy przewodniczył w kościele felicjanek w Krakowie Mszy św. w 150-lecie prowadzonej przez siostry Kuchni Społecznej s. Samueli.
W 1872 roku siostry felicjanki rozpoczęły regularne wydawanie bezpłatnych obiadów dla krakowskich studentów. Z czasem grono odbiorców posiłków od sióstr poszerzyło się. Dziś przychodzą tam ubodzy, samotni, emeryci, bezdomni, a w ostatnich miesiącach również uchodźcy z Ukrainy.
- Ewangelia mówi bardzo wyraźnie, że Jezus jest w samym środku ludzkiego cierpienia, jest z wykluczonymi, z najmniejszymi, z pokrzywdzonymi, jest z płaczącymi - mówił bp Muskus w czasie Mszy św. na 150-lecie istnienia kuchni sióstr felicjanek.
Jak podkreślał, jednym z najważniejszych zadań Kościoła jest rozpoznawać Chrystusa w najsłabszych tego świata. - Niezależnie od tego jaki mają paszport, czy mają świadectwo chrztu, czy znają katechizm, czy żyją Dekalogiem - w Jego oczach każdy człowiek zasługuje na miłość - dodał krakowski biskup pomocniczy.
Odwołał się do słów założycielki zgromadzenia sióstr felicjanek bł. Marii Angeli Truszkowskiej: „Wszystkim bez wyjątku nieście pomoc, do tego was powołanie zobowiązuje, aby nikogo nie wyłączać, bo każdy jest bliźnim naszym”. - Trudno oprzeć się wrażeniu, że więcej pojęła z ewangelicznej mądrości ta żyjąca w XIX wieku kobieta niż wielu dzisiejszych wielkich tego świata, którzy mienią się chrześcijanami, choć wciąż ulegają pokusie segregowania ludzi na godnych i mniej godnych pomocy - komentował.
Przypominając historię kuchni, bp Muskus podkreślał, że choć czasy się zmieniają, jest ona wciąż potrzebna. - Dopóki istnieją kuchnie takie jak ta, nikt z nas nie może spać spokojnie. Konieczność takich miejsc rodzi pytanie o naszą solidarność z ubogimi, o umiejętność dostrzeżenia, że są wśród nas, o współczucie i troskę - mówił kaznodzieja. Uwrażliwiał także, że z tej troski o najsłabszych „nie zwalniają dobre siostry felicjanki ani bracia kapucyni niosący profesjonalną pomoc bezdomnym”.
- Nie wolno nam zapominać, że przechodząc obok głodnego człowieka, mijamy samego Jezusa. Obyśmy się z Nim nie rozminęli ostatecznie - przestrzegał.
Jak zauważył krakowski biskup pomocniczy, Kuchnia Społeczna s. Samueli to nie tylko miejsce wydawania posiłków, bo stół oznacza „spotkanie, dzielenie się sobą, swoim czasem i miłością”.
- Kto siada przy naszym stole, staje się nam bliski. Przybysz staje się domownikiem, a obcy przyjacielem. Taka jest siła gościnności, której na co dzień doświadczają siostry i ci, których one karmią - podkreślał duchowny, zwracając uwagę, że siostry nie tylko karmią chlebem, ale także dobrym słowem i obecnością.
- Tylko Bóg wie, ilu ludzi uratowały siostry felicjanki nie tylko przed głodem, ale przede wszystkim przed rozpaczą. Tylko Bóg wie, ilu korzystających z gościnności tego miejsca zrobiło pierwszy krok ku naprawie swojego życia - zaznaczył.
Jego zdaniem, Kuchnia Siostry Samueli to wyjątkowa oaza funkcjonująca na pustyniach obojętności. Zachęcał, by wspierać jej działalność, np. poprzez wykupienie bonu, który „zamieni się w miskę zupy podaną z miłością bezdomnemu lub ubogiemu”.
Początki Kuchni s. Samueli sięgają czasu przybycia do Krakowa felicjanek po kasacie zakonu w 1864 roku w Warszawie. Bł. Maria Angela Truszkowska powierzyła im, w szczególności s. Józefie Mikulińskiej, troskę o ubogich. Przy budowaniu pierwszej części klasztoru przy ulicy Smoleńsk 6 zleciła siostrom wydawanie posiłków biednym przy furcie klasztornej.
Patronka jadłodajni Samuela Piksa urodziła się 25 maja w 1849 roku w zamożnej rodzinie góralskiej w Czerńcu. Do Zgromadzenia Sióstr Felicjanek wstąpiła w 1867 r. w wieku 18 lat. - Po złożeniu profesji zakonnej w 1870 roku została przeznaczona do pomocy s. Józefie Mikulińskiej w posłudze ubogim - wyjaśnia kierująca obecnie kuchnią s. Bernadetta Słowik. Siostra Samuela kierowała kuchnią przez 60 lat.
W 2013 r., po otwarciu budynku Dzieła Pomocy św. Ojca Pio przy ul. Smoleńsk, Kuchnia Społeczna ze swojej starej siedziby przeniosła się do kapucyńskiej placówki. Każdego dnia do jadłodajni na ciepły posiłek przychodzi ponad 200 osób.