Lekarze z Krakowa na łamach prestiżowego amerykańskiego czasopisma naukowego opublikowali wyniki badań, w których udowodnili, w jaki sposób chemioterapia nowotworów piersi może uszkadzać naczynia krwionośne, a w konsekwencji prowadzić do chorób układu krążenia. To odkrycie na skalę światową.
W dobie coraz lepszej (szybszej) diagnostyki nowotworów i coraz bardziej skutecznych leków (chodzi zarówno o tradycyjną chemioterapię, chemioterapię celowaną, jak i leki biologiczne, czyli tzw. immunoterapię) zwiększa się przeżywalność chorych, którym albo udało się pokonać raka, albo trwale zatrzymać jego rozwój. Ta dobra wiadomość niesie jednak za sobą pewne „ale”, bo każdy lek, oprócz dobroczynnego działania, ma też konkretne skutki uboczne. W przypadku leków przeciwnowotworowych, nawet najbardziej nowoczesnych, są to często skutki toksyczne dla zdrowych komórek, a powikłania mogą albo towarzyszyć leczeniu, albo rozwinąć się po kilku miesiącach, a nawet latach od jego zakończenia. Obecnie u kobiet, które przeżyły raka piersi, główną przyczyną zgonów nie jest nowotwór, ale schorzenia sercowo-naczyniowe. I tu pojawia się problem, bo już sama diagnoza i perspektywa leczenia są dla chorej potężnym szokiem i sytuacją stresującą, a świadomość, że „jeśli nie zabije mnie rak, to zabić mnie może np. zawał albo udar mózgu” optymizmem nie napawa. Co więc robić?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.